Category: Historia

  • TOP 5 kobiet, które grają w pokera

    Poker to bez wątpienia jedna z najpopularniejszych gier hazardowych na świecie. Szczególnie dużym zainteresowaniem cieszą się światowe turnieje, w których można wygrać całkiem duże pieniądze. Przez wiele lat poker uchodził za typową męską grę.

    Jednak z biegiem czasu coraz więcej przedstawicielek płci pięknej zaczęło brać udział w mniejszych czy większych turniejach. Dziś wiele z nich należy do światowej czołówki. Oto top 5 najlepszych pokerzystek na świecie, dla których gra poker to sposób na życie i zarabianie. 

     

    Liv Boeree

    Liv Boeree to Brytyjka, która swą przygodę z pokerem zaczęła w 2005 roku od telewizyjnego programu Ultimatepoker.com Showdown. Udział w nim był dla niej przepustką do sławy, gdyż wkrótce została zatrudniona jako reporterka, która relacjonowała wiele turniejów pokerowych. Mimo wszystko wciąż chciała wziąć udział w kolejnych rozgrywkach. Poprosiła w związku z tym kilka znanych osobistości o pomoc. Dzięki temu przeszła szkolenie u takich osób jak Phil Hellmuth, Dave Ulliott i Annie Duke. Okazało się to strzałem w 10, gdyż w 2010 roku udało jej się wygrać EPT San Remo i zgarnąć tam aż 1,25 mln euro. Turniej ten okazał się przepustką do sławy, gdyż szybko stała się członkiem elitarnej grupy PokerStars. Dziewczyna z celebrytki stała się ważną osobą w świecie pokerowym, a na swym koncie ma już blisko 4 mln dolarów z wygranych.

    Annie Duke

    Annie Duke to jedna z najbardziej znanych kobiecych gwiazd pokera. Pochodzi z utalentowanej rodziny, gdyż jej bratem jest Howard Lederer, jeden z liderów męskiego pokera. Annie przetarła szlaki innym dziewczynom, gdyż zaczęła grać w pokera zawodowo już w latach 90. Sukcesywnie wspinała się po szczeblach turniejowych, by w końcu w 2004 roku zdobyć upragnioną bransoletkę World Series of Poker. Jej jednorazowa najwyższa wygrana wynosi 2 mln dolarów, a na swym koncie ma już ponad 5 mln. 

    Annette Obrestad

    Annette Obrestad to Norweżka, która swego czasu okrzyknięta została mianem złotego dziecka pokera. Gdy w 2007 roku wygrała Main Event WSOPE, miała zaledwie 19 lat. Swą karierę zaczęła w wieku 15 lat. Początkowo brała udział tylko w turniejach internetowych, lecz z czasem zaczęła także występować na żywo. To ona jest rekordzistką pod względem jednorazowej wygranej, gdyż w wieku 18 lat wygrała ponad 2 mln dolarów. Na swym koncie ma ponad 4 mln dolarów, a pula ta wciąż rośnie. Norweżka znana jest z kolorowych włosów czy też częstej gry przy stole w okularach przeciwsłonecznych. 

    Kathy Liebert

    Kathy Liebert to kolejna Amerykanka w zestawieniu, która na co dzień mieszka w Las Vegas, czyli światowej stolicy hazardu. Również należy do „matek” kobiecego pokera, gdyż swą karierę zaczynała w latach 90. Już w swych dwóch pierwszych zawodowych turniejach zajmowała 2. miejsca. Tylko przez pierwszy tydzień gry w pokera zarobiła 34,000 dolarów. Pierwszy tytuł przypada na rok 2000, kiedy to wygrała L.A. Poker Classic. Z kolei w 2004 roku wygrała swoją pierwszą złotą bransoletkę WSOP, grając w Texas Hold’em. Wielokrotnie występowała przy tym w finałach prestiżowych turniejów, a na swym koncie ma ogółem ponad 6 mln dolarów. 

    Vanessa Selbst

    Vanessa Selbst to absolutna kobieca rekordzistka pokerowa, która do tej pory we wszystkich turniejach wygrała ponad 12 mln dolarów! Jako jedyna kobieta w historii ma na swym koncie także 3 bransoletki WSOP. Pochodząca z Nowego Jorku Vanessa swą przygodę z pokerem rozpoczęła w wieku 19 lat. Udało jej się od tego czasu wygrać wiele turniejów na żywo jak i rozgrywek internetowych. Pokerzystka może się przy tym pochwalić, że jest też jedyną do tej pory kobietą, która znalazła się na szczycie rankingu Global Poker Index. Z początkiem 2018 roku ogłosiła jednak, że kończy z pokerem. Być może jednak kiedyś powróci, aby znów stać się liderem rankingów. 

     
  • Literackie realizacje motywu państwa totalitarnego na podstawie utworów literatury XX wieku

    Sprawujący władzę (i aspirujący do niej) pragnąc utrzymać swoje rządy, wprowadzają system kontroli i kar. Ograniczając prawa społeczeństwa, starają się nim manipulować, aby nie mogły pojawić się żadne zagrożenia z jego strony.

    XX wiek był okresem burzliwych zmian w strukturach prawnych społeczeństw. W wielu krajach władzę przejmowali ludzie o nastawieniu autorytarnym. We Włoszech Benito Mussolini przeprowadził Marsz na Rzym, przez co faszyści przejęli rządy, a on, Duce, kontrolował działanie całego państwa.

    Lenin i Stalin w Rosji opierali się na ustroju komunistycznym, który także cechował się zastraszaniem, inwigilacją i jedyną słuszną prawdą. Możemy także przywołać wspomnienie nazizmu w Trzeciej Rzeszy zaprowadzonego przez wodza Adolfa Hitlera.

    Generalnie totalitaryzm charakteryzuje się dążeniem do zniesienia większości praw obywatelskich, a tym samym przejęcia całkowitej władzy nad społeczeństwem. Doskonale ujmuje to Janusz Zajdel w powieści Limes inferior. Rządzący postanowili stworzyć jeden idealny system gospodarczy. Opierali się na idei sprawiedliwości społecznej.

    Każdy obywatel otrzymywał odpowiednią ilość czerwonych punktów – by każdy miał prawo do przetrwania. Dostawał także punkty zielone proporcjonalnie do swojej klasy społecznej ustalanej na podstawie kompetencji i możliwości intelektualnych. Osoby pracujące zarabiały punkty żółte, za które można było kupić stosunkowo luksusowe i wysokiej jakości towary.

    Wszystkie wyemiany pieniężne odbywały się poprzez centralny bank. Rząd wiedział o każdym ruchu obywatela. Państwo decydowało o życiu ludzi – co mogą robić, gdzie pracować, jak i ile zarabiać. Osobom niewygodnym po prostu deaktywowano klucz, który służył do identyfikacji osobistej oraz wszelkich płatności. W ten sposób utrzymywano ludzi w ryzach. Nikt się nie buntował… Bowiem miał pieniądze na przeżycie, a sprzeciwiając się władzy mógł utracić wszystko.

    Istniały możliwości kupienia sobie wyższego statusu społecznego. Lifterzy, między innymi główny bohater – Sneer, zajmowali się omijaniem zabezpieczeń i zmienianiem wyników badań kompetencji. W ten sposób klasę zerową otrzymywały osoby nie przejawiające szczególnego geniuszu, jak to miało być w teorii. Prawdziwi zerowcy ukrywali się pod niższymi klasami, na przykład czwartą. Wtedy mogli działać na własną rękę, rząd nie wymagał od nich pracy biurowej. Najinteligentniejsze jednostki zamiast przeznaczyć swój geniusz do osiągnięcia pozytywnych celów, marnowały go oszukując władzę.

    Ryzykowali, punkty zdobywali nielegalnie, często robiąc je z niczego. W ten sposób nie mógł działać sprawny system gospodarczy. Często osoby nazbyt inteligentne otrzymywały celowo zaniżone wyniki badań przez urzędy, aby nie odkryli i nie rozgłaszali swoich teorii dotyczących funkcjonowania tego systemu.

    Jan Paweł II w encyklice Veritatis splendor stwierdził: „Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”. W powieści Janusza Zajdla piękna idea państwa doskonałego zamieniła się w ociężały, nieefektywny i chaotyczny system gospodarczy, który sam na siebie nie potrafił zarobić. Aby go utrzymać rządzący przymykali oczy na różne przestępcze działania. Nie kierowali się oni pozytywnymi wartościami cenionymi w każdym nowoczesnym społeczeństwie.

    Z podobną sytuacją mamy do czynienia w świecie wykreowanym przez George'a Orwella w książce Rok 1984. Partia postrzegała każdego obywatela jako potencjalne niebezpieczeństwo. Starała się tłumić je w zarodku nie zdając sobie sprawy z tego, że wpływa to destruktywnie na życie całego społeczeństwa. W ten sposób w kraju zapanowała bieda i terror. Dzieci donosiły na kolegów, sąsiadów i rodziców, a ci byli dumni ze swoich pociech.

    W Oceanii zapanował strach o jutro, zobojętnienie na przykrość drugiego człowieka i powszechna nienawiść. Wszechobecna propaganda nawoływała do walki przeciwko osobom uprawiającym myślozbrodnię – czyli tym, którzy myśleli choć odrobinę racjonalnie i starali się zachować indywidualizm. Jeden nieprzemyślany ruch, jedno nieopatrznie powiedziane słowo naprowadzało na taką osobe policję myśli. Zmuszała ona pojmanych do przyznawania się publicznego do próby wywołania rewolucji i zamachu stanu. Wiele z tych osób zostawało ewaporowanych, czyli poza karą śmierci został zacierany wszelki ślad ich obecności na Ziemi.

    Wszyscy partyjni budzili się o tej samej godzinie do pracy. Trenerka z teleekranu instruowała ich, w jaki sposób mają przeprowadzić ranną gimnastykę. Po tym szli do swoich zajęć. Działali w administracji państwowej. Winston Smith, główny bohater książki, zajmował się aktualizowaniem prasy. Usuwał nazwiska ewaporowanych osób, wymazywał niespełnione obietnice partii, zmieniał historię na zgodną z interesem rządu.

    System starał się zlikwidować inteligentne i świadome jednostki. Stanowiły one dla niego zagrożenie. Ciągła propaganda poprzez środki masowego przekazu ogłupiała społeczeństwo i kształtowała sposób myślenia ludzi na zgodny z ideologiczną doktryną.

    Takie wartości, jak miłość, solidarność czy przyjaźń były zabronione. Małżeństwo traktowano jako obowiązek wobec partii i nigdy nie podchodzono do tego w sposób emocjonalny. Człowiek był z myślami sam na sam. Nie mógł ich wyjawić innym, poskarżyć się, ani tym bardziej zorganizować spisku w celu usunięcia władzy. Takie szkodliwe „elementy” zostały błyskawicznie wymazywane z historii świata.

    Historia także cechowała się płynnością. Zmieniała się. Partia zniszczyła większość notatników i książek oraz zabroniła ich przechowywanie. Nikt nie wiedział, ani już nawet nie pamiętał, jak świat wyglądał kiedyś. Partia wiedziała, że narastające zniechęcenie, zmęczenie, a nawet nienawiść należy w jakiś sposób ukierunkować. Aby państwo istniało musiała odbywać się wojna o wpływy z Eurazją. Publiczne egzekucje i jednoczenie się przeciwko wspólnemu wrogowi sprawiało, że społeczeństwo nie chciało się buntować. Obecny stan rzeczy uważało za konieczność.

    Wojna okazywała się być doskonałym wytłumaczeniem problemów gospodarczych Oceanii. Tak zwane szare masy miały uwierzyć, iż jedzenie oraz inne zasoby państwowe zostają przeznaczone na działania militarne. Partia obiecywała lepsze życie w przypadku, gdy jej armia pokona wroga. Jednak to nie mogło mieć miejsca. Wiązałoby się to z uspokojeniem społeczeństwa. A ono powinno się bać, ponieważ w przeciwnym razie niemożliwym byłoby tak głębokie wtargnięcie do jego codziennego życia.

    Społeczeństwo dzieliło się na trzy grupy. Najmniej liczną stanowili wyżsi urzędnicy partyjni. Mieli oni luksus nieco lepszego jedzenia, możliwość wyłączania teleekranów oraz pracy w wygodnych warunkach. Znali prawdę dotyczącą funkcjonowania systemu, lecz nie byli w stanie się sprzeciwić istniejącemu stanowi rzeczy. Mieli zbyt dużo do stracenia. Na drugą grupę składali się szeregowi członkowie partii. Do nich należał wspomniany przeze mnie Winston Smith. Trzecią część populacji w wysokości około 85% stanowili prole, czyli proletariusze, osoby postrzegane jako nieświadome i niegroźne, traktowane na równi ze zwierzętami. Mieszkali oni poza miastem. Doskwierała im bieda i byli zbyt zajęci codziennymi sprawami, by chcieć się sprzeciwić systemowi. Co inteligentniejsze jednostki będące w stanie zorganizować jakikolwiek ruch społeczny były wyłapywane przez policję myśli. Prole mieli większą swobodę zachowania i brak obowiązków administracyjnych, lecz to wcale nie przynosiło im szczęścia.

    Kontakt pomiędzy różnymi klasami został zabroniony w obawie przed niekontrolowanym przekazem informacji. Właśnie odpowiednia komunikacja stanowi jedną z podwalin systemu totalitarnego. Bez niej niemożliwym wydaje się zapanowanie niewielkiej grupy osób nad całą populacją państwa. Propaganda stanowi główny element, dzięki któremu partia ma możliwość zapanowania nad społeczeństwem.

    Kraje demokratyczne charakteryzują wolne media, brak cenzury i swoboda wypowiedzi. Prasa kontroluje w ten sposób poczynania władz. Wystarczy jednak przejąć czołowe media w kraju i wydać rozporządzenia zakazujące publikowania informacji niezgodnych z oficjalnymi wiadomościami, by zmienić ustrój takiego państwa.

    Hermann Goering, bliski współpracownik Adolfa Hitlera twierdził: „Ludzi zawsze można nakłonić do wykonywania poleceń przywódców… Trzeba tylko powiedzieć im, że są atakowani, a zwolenników pokoju oskarżyć o brak patriotyzmu i narażanie kraju na niebezpieczeństwo. To działa tak samo w każdym kraju”.

    Kraje demokratyczne opierają się na pewnych wartościach głęboko zakorzenionych w umysłach obywateli. Pragnąc wprowadzić system totalitarny władcy podważają sens istnienia tych zasad, według których żyje społeczeństwo. Cała ich hierarchia się zmienia. Wiara w Boga często zostaje zastąpiona kultem wodza, obowiązkiem człowieka jest lojalność partii, a nie rodzinie i przyjaciołom.

    Wszelkie rozkazy pochodzące z zewnątrz obywatele muszą wykonać bez zmrużenia oka. W przeciwnym razie okazując swoje nieposłuszeństwo mogą stać się zagrożeniem dla grupy rządzącej. Ludzie stają się niewrażliwi na cierpienie innych. Zaczynają niekiedy pokładać zaufanie w partii, zamiast we własnym racjonalnym umyśle. System totalitarny degradował jednostki wybitne, a resztę osób starał się utrzymywać w ryzach według zasady głoszącej, iż wszyscy mają żyć jednakowo, tak samo. W ten sposób sam siebie zjadał. Gospodarka kraju nie może sprawnie funkcjonować w takich warunkach.

    Według wszelkich przesłanek oraz licznych badań naukowych każdy człowiek dąży do szczęścia. Chce cieszyć się życiem, mieć poczucie swojej wartości i wierzyć w to, co robi. Pragnie zaspokajać potrzeby swoje i swoich bliskich. Czuje się za nich odpowiedzialny. Paradoksalnie potrafi walczyć o swoje prawa. Wywoływać wojnę, rewolucję i siać znieszczenie, by osiągnąć coś, czego naprawdę pragnie lub przekonać sie o własnej sile i swoich możliwościach.

    Wprowadzanie systemu totalitarnego zawsze wiązało się z propagowaniem pewnej idei. To właśnie dzięki niej społeczeństwo demokratyczne zgadza się wykonywać polecenia przywódców, choć byłyby niezgodne z ich sumieniem. Ludzie potrafią zawierzyć charyzmatycznemu liderowi nawet, gdy wewnętrznie nie zgadzają się z jego poglądami. Postępują wówczas konformistycznie, bowiem obawiają się ujawnienia własnego zdania.

    Stanley Milgram po zdarzeniach z pierwszej połowy XX wieku postanowił przeprowadzić serię badań naukowych dotyczących autorytetu przywódcy. Zastanawiał się, jak to możliwe, że jedna propagowana postać jest w stanie skłonić miliony ludzi, aby zabijały drugie miliony. Przeprowadzone eksperymenty dowiodły rzeczy niebywałej. Okazało się bowiem, że w spokojnych warunkach i pokojowym otoczeniu w demokratycznym państwie ludzie są w stanie zamordować innych tylko dlatego, że tak kazał im naukowiec przeprowadzający doświadczenie.

    Polegało ono na zadawaniu pytań drugiej osobie i karaniu porażeniem prądem elektrycznym w przypadku nieprawidłowej odpowiedzi. Osoba badana zadająca pytania przed eksperymentem rozmawiała z przepytywanym. Później rozchodzili się do różnych pomieszczeń. Obok badanego stał naukowiec pilnujący przebiegu doświadczenia. Po każdej błędnej odpowiedzi rozmówcy badany zwiększał napięcie i raził prądem drugą stronę. Przed eksperymentem sam badany poddawał się wstrząsom, co pozwalało uwiarygodnić doświadczenie.

    Druga osoba z sąsiedniego pokoju krzyczała ustalone wcześniej zdania wyrażając ból i swój sprzeciw na dalszy udział w badaniu. W większości przypadków badany ignorował to lub po konsultacji z eksperymentatorem znowu zwiększał napięcie na urządzeniu. Najczęściej dochodzono w ten sposób do końca skali, a tym samym sfingowanej śmierci rozmówcy.

    Osoby badane wydawały się być onieśmielone pozycją i autorytetem naukowca. Opisani Bruno Batta i Jack Washington stwierdzili później, że całą odpowiedzialność za przebieg eksperymentu ponosi właśnie eksperymentator, a oni byli tylko narzędziami – musieli wykonywać swoje zadania.

    Ludzie w takiej sytuacji stresowej bijąc się z własnymi myślami zachowują się często w sposób nieprzewidywalny. Gromadzone emocje bezsilności i dramatycznej sytuacji skłaniały badanego Morrisa Bravermana do coraz głośniejszego śmiechu, błądzenia oczami, zaciskania pięści w miarę zwiększania napięcia na urządzeniu. Po eksperymencie stwierdził, że świadomie nie miał ochoty się w ten sposób zachować, uczucia wzięły jednak górę. Pomimo tego nie przerwał doświadczenia i zwiększał napięcie do końca skali wysłuchując krzyki bólu rozmówcy.

    32-letni inżynier przemysłowy, członek kościoła postąpił w inny sposób. Przy napięciu 150 V zapytał się, co ma teraz robić. Przy 255 V odmówił udziału w dalszej części eksperymentu. Wziął odpowiedzialność na siebie. Nie obarczał nią naukowca. Stwierdził, że powinien przerwać wcześniej i stał się źródłem cierpienia dla niewinnego człowieka. Uważał, iż „tchórzostem będzie zrzucenie na innych odpowiedzialności”. Na rozkazy eksperymentara odpowiedział: „Ameryka to wolny kraj. Mam wybór i mogę przerwać badanie!”.

    Podobnie zachował się nauczyciel religii. Przy napięciu 150 V stwierdził, że definitywnie przerywa doświadczenie, ponieważ „uczeń nie chce go kontynuować”. Nie wydawał się być onieśmielony statusem naukowca. Postrzegał go jako technika, który nie wie, co robi i czym to może grozić. Zachował się zgodnie ze swoimi wartościami moralnymi, do czego zachęcał w swoim cytacie Jan Paweł II. Ostrzegał przed demokracją bez zasad i wartości.

    Badani niekiedy oszukiwali eksperymentatora, gdy myśleli, że tego nie widzi. Na przykład zamiast zaaplikowania wstrząsu 300 V wymierzali 15 V. Do 300 V doszło ponad 80% badanych pomimo tego, iż ich uczniowie krzyczeli, że mają problemy z sercem i żadają przerwania eksperymentu. Do końca skali doszło 65% osób. 84% uczestników badania pozytywnie wypowiedziało się na jego temat i uznało wydarzenie za ciekawe i pouczające przeżycie.

    Zbigniew Herbert w swoim wierszu Potwór Pana Cogito w sposób alegoryczny i metaforyczny porusza temat systemu totalitarnego. Wspomina o wielkim potworze, którego nie sposób zobaczyć, lecz widać jego niszczycielską siłę. Jednostki wychodząc mu na przeciw ponoszą porażki, a system wygląda na sprawnie przemyślany i wieczny.

    Niektórzy pragną zaprzyjaźnić się z władzą i wypełniać jej polecenia. Nie wychodzą oni przed szereg i nie chcą się wyróżniać. Brak im odwagi na walkę ze stworem. Ich głównym celem staje się zachowanie status quo. Boją się zmian i nie wiedzą oni, czego te zmiany będą dotyczyć. Postępują konformistycznie i ugodowo.

    Inaczej wygląda wojowniczo nastawiony Pan Cogito. Pragnie on walczyć ze smokiem pomimo nierównych szans. Wierzy w uwolnienie swojego kraju i szcześliwe, lepsze życie. Pragnie poświęcić się w imię swoich idei, misji, wartości i cza cel stawia sobie honorowe życie – bez lęku i ukrywania się. Ma zamiar nie tylko przetrwać, ale także zaprowadzić porządek w państwie.

    Upaństwowienie systemu edukacji jest jeden z elementów, jakie stosują przywódcy rządów totalitarnych. Mając do dyspozycji pełnię władzy nad wychowaniem młodych w okresie, w jakim są oni najbardziej podatni na wpływ z zewnątrz, można aplikować im stronnicze informacje. W ten sposób wódz przygotowuje sobie zazwyczaj naród mało ambitny, lecz taki, który za nim podąży.

    Przekonania wyniesione z dzieciństwa często wpływają w znacznym stopniu na dalsze życie człowieka. We wczesnej młodości człowiek uczy się posłuszeństwa oraz kształtuje swój system wartości. A jak wspomniał papież Jan Paweł II, „demokracja bez wartości przemienia się w totalitaryzm”. George Orwell opisuje sytuację, gdy dzieci wychowane w Oceanii potrafiły wystąpić przeciw prawom naturalnym i uniwersalnym. Jakże inaczej możemy nazwać donoszenie na własnych rodziców? Sztucznie wywołany autorytet oraz zaufanie wodzowi okazało się silniejsze od więzi wewnątrz ogniska domowego.

    Podsumowując:  przekazywanie władzy w ręce niewielu osób rodzi chęć jej wykorzystania. Człowiek, który zaspokoi swe podstawowe potrzeby pragnie szacunku i uznania. Chce być autorytetem, wodzem, jednostką sławną, poważaną, z którą inni się liczą. Lubią zdawać sobie sprawę z tego, że mają realny wpływ na życie otaczających ludzi. Juwenalis w jednej ze swoich satyr napisał: „Kto ma pilnować tych, co pilnują?”.

    Chaos polityczny i rozproszenie praw sprzyja dojściu do władzy nieodpowiedzialnych ludzi. Posiadają oni często charyzmę, wydają się być pewni siebie i zdecydowani. Wyglądają jak urodzeni przywódcy. Lecz później ujawniają się ich braki merytoryczne, które próbują zastąpić swoją jedyną słuszną ideologią. Czasami zdobywają kontrolę w drodze zamachu stanu. Niekiedy nawet dzięki systematycznej pracy docierają na odpowiednie sobie stanowisko i dopiero wtedy ukazują swoje prawdziwe oblicze. Wolne media i niepodważalne, fundamentalne prawa powinny zapobiec katastrofom politycznym, by nie powtórzyły się scenariusze z ubiegłego wieku.

  • Las świadków


    „Prawdziwą polskość poznaje się, jadąc nie na Zachód”, słyszę, „ale na Wschód…”. I jakaż głębia ukazuje się w tym jednym zdaniu.

    Czasami zastanawiam się, co to znaczy w ogóle patriotyzm. Czy jeśli mamy opisać jakiegoś człowieka, to czy przyjdzie nam na myśl nazwanie go „patriotą”? Czy postrzegamy to jako wartość – zaraz obok miłości, przyjaźni czy dobroci?…
    Jeśli cechą patriotyzmu jest chociażby miłość i duma z ojczyzny, to muszę przyznać, że mamy być z czego dumni. Polska to państwo z niesamowitą historią i niesamowitym narodem, który, jak to pokazał czas, w obliczu zagrożenia potrafi się zjednoczyć (jak chociażby tworząc Państwo Podziemne czy NSZZ „Solidarność”), jednakże w okresie pokoju z tą jednością różnie bywa – wystarczy spojrzeć na obecną sytuację w kraju.
    …no właśnie, o historii wspomniałam. Jeśli chodzi o wydarzenia historyczne, chyba nie przesadzę, twierdząc, iż polska historia należy do jednej z ciekawszych. Niestety, nie zawsze jest to historia okraszona glorią i chwałą.

    Krzyże zamiast drzew
    Po lewej stronie ulica, za nią jakieś bloki; po prawej ogromne pola. Przede mną stoi las. Idę. Już na wstępie widzę pomniki, krzyż, znicze, kwiaty. Polską flagę. Szum drzew tłumi hałas samochodów. Podążam główną aleją; po obu jej stronach stoją krzyże, jeden obok drugiego, tworząc żywopłot dawnych zbrodni.
    Kuropaty koło Mińska to miejsce, w którym odkryte zostały masowe groby ludzi rozstrzelanych przez NKWD. Przyznano im status tak zwanej pierwszej kategorii, co oznacza, iż są to zabytki najbardziej unikatowe, budzące zainteresowanie międzynarodowe. Ilość osób tam zamordowanych jest trudna do określenia, rozbieżność podawana przez historyków jest ogromna – przykładowo, prokurator generalny Białorusi wspomina o ilości do 7 tysięcy osób, zaś brytyjski historyk liczbę powiększa nawet do ponad ćwierć miliona zamordowanych.
    Kuropaty zaskakują nie tylko przez to, jaki bestialski czyn miał miejsce na tych ziemiach – wyobraźnię pobudza także to, co zastaniemy tam w chwili obecnej. Cały las krzyży. Miejscowa ludność każdego dnia stawiała tam krzyże i każdego dnia władze białoruskie te krzyże usuwały; schemat ten dawniej powtarzał się dzień w dzień. Dziś możemy zobaczyć około pół tysiąca krzyży czy pomników różnych wyznań, które, oczywiście, nie są usuwane przez obecne władze.
    Czasem można zobaczyć świeże kwiaty, czasem podniszczony, stary znicz. Krzyże mniej i bardziej zaniedbane. Nagle dostrzegam w oddali kobietę. Siwe włosy układają jej się na czole. Siedzi. Patrzy na krzyż, który stoi przed nią. Ręce kurczowo zaciskają się na trzymanym czerwonym kwiatku.

    „Guziki z orzełkiem ze rdzy…”
    Stoję przed głównym ołtarzem. Za ołtarzem dwie ogromne płyty z imionami i nazwiskami; za nimi krzyż. Robię kilka kroków w przód. Dostrzegam jeszcze dzwon umieszczony w specjalnie wykopanym dole. Jak się później dowiaduję, to symbol tego, iż zbrodnia, choćby nawet ukrywana i zakopywana, i tak ujrzy swoje światło dzienne.
    Trzeba zdać sobie sprawę, jak ważna była zbrodnia katyńska. Nie tylko w sferze moralnej, bo tutaj chyba nikt wątpliwości nie ma – ale i politycznej. Doskonale wiemy, że sowieci oskarżali o mord hitlerowców, zaś hitlerowcy sowietów.
    Robiono to na różne sposoby, zarówno jawnie oskarżając, jak i działając zdecydowanie dyskretniej. Przykładem może być wizyta Richarda Nixona w Chatyniu w odpowiedzi na zaproszenie Związku Sowieckiego. Chatyń leży na Białorusi; wybudowano tam pomnik upamiętniający ludność wymordowaną przez Niemców w czasie wojny. Oczywiście, na Zachodzie pojawiły się o tym różnorakie artykuły prasowe – i, jak słusznie można się domyślić, z powodu podobnego brzmienia, w większości „Chatyń”, „Khatyń” czy „Katyń” uważano za jedno i to samo miejsce.
    Polacy zwrócili się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z prośbą o zbadanie sprawy; równocześnie, acz niezależnie porosili o to Niemcy. Stalin uznał to za współpracę Polski z hitlerowcami i zerwał z nami stosunki dyplomatyczne – i które, jak można słyszeć opinię niektórych historyków, po dziś dzień w pełni nie zostały nawiązane. Z pewnością nie możemy określić mianem „przyjacielskich” – przypomnijmy chociażby embargo na polskie mięso czy niechęć Rosji do polskich działań dotyczących chociażby pomocy Białorusinom. Oczywiście, katastrofa sprzed roku sprawiła, iż relacje polsko-rosyjskie musiały ulec lekkiej modyfikacji.
    Zostawmy jednak współczesność, jeśli chcemy w pełni zrozumieć sprawę katyńską. Przede wszystkim, zbrodnia katyńska i katastrofa smoleńska to dwie różne sprawy. Owszem, w jakiś sposób się łączą, ale nie można – powtarzam, nie można! – stawiać między nimi znaku równości.
    Przechodzę dookoła, dotykając niepewnie tabliczek z imionami i nazwiskami. Zapalam znicz drżącymi rękami. Zewsząd otacza mnie szum drzew. Drzewa katyńskie kryją w sobie zbyt wiele tajemnic, by przejść obok obojętnie; są ogromne, wysokie, rozłożyste. Nie słychać tu śpiewu ptaków, za to doskonale słychać szum – nawet, jeśli dzień jest bezwietrzny. Szum przerażający; szum, który słyszałam tylko tam, który ma specyficzny pogłos, który powodował u mnie gęsią skórkę.
    Mój wzrok pada na kwiaty położne na jednym z grobów. Róże układające się w kształcie litery „V”… Victoria.

    Doły śmierci
    Stoję obok pomnika. W odległości kilku metrów ode mnie są tory. Czynne tory. Co kilka, kilkanaście minut przejeżdża nimi pociąg. Wyobraźnia odtwarza historię sprzed lat.
    Ponary koło Wilna to kolejne miejsce masowych mordów, tym razem z rąk hitlerowców; jest to kolejna zbrodnia, która dokonała się w lesie. Liczbę zamordowanych szacuje się na 100 tysięcy osób, głównie Żydów, choć część z nich stanowili Polacy.
    Idę ścieżkami od jednego dołu do drugiego. Widzę specjalne urządzenie, które ułatwiało transport ciał; widzę masowe groby. Wykopane i nie zasypane miejsca, odpowiednio zabezpieczone. Niektóre są mniejsze, mają powierzchnię wielkości około małego mieszkania. Inne powodują przerażenie.
    Stoję nad jednym z największych dołów; zielona trawa, śpiew ptaków, zapach drzew. Nic nie wskazuje na tragedię, która się tutaj wydarzyła. Patrzę na drugą stronę wykopanego dołu, mrużąc oczy, by lepiej widzieć. Osoby tam stojące wydają się być o połowę mniejsze od mojego kciuka.

    Odeszli dla nas
    Siedzę w autokarze, patrzę w niebo. Pięknie świeci księżyc. W mojej głowie szaleje mnóstwo myśli, obrazy ostatnich dni widzę ciągle oczyma wyobraźni. To nie są miejsca, to nie są chwile i to nie są emocje, które można ot, wymazać sobie z pamięci. Czuję historię wszystkimi swoimi zmysłami, choć mogłam poznać jej zaledwie cząstkę.
    Są miejsca i są wydarzenia, które nie mogą ulec zapomnieniu.

  • Srebrzystobiało-cynoberowa flaga


    Mówi się, że panowie rozróżniają podstawowe barwy – w odróżnieniu, teoretycznie, od pań. Biorąc pod uwagę takowe rozumowanie, wychodzi na to, iż flagę Rzeczpospolitej musiała projektować kobieta.

    Chyba każdy bez problemu potrafiłby podać kolory polskiej flagi – biały i czerwony. Ale czy aby na pewno kolory te tak właśnie się nazywają?

    Biel na fladze do 1980 roku określana była słownie, jednakże we wspomnianym roku w życie weszła specjalna ustawa. Ustalono biel na jasność Y=82 (idealna biel ma 100). W ustawie nie sprecyzowano między innymi kolorystykę widoczną na monitorach komputerów. Dawne monitory CRT i obecne dzisiaj LCD różnią się w prezentowanych kolorach; po zmianie flagi z xyY (charakterystyczne dla monitorów CRT) na sRGB (znane dla LCD) flaga miała inny odcień. Problem ten okazał się dla niektórych osób na tyle istotny, iż Komisja Heraldyczna zajęła się ustalaniem kolorystyki flag pojawiających się w Internecie. W roku 2005 pojawiły się wstępne określenia, jednak po wyborach prezydenckich prac nie wznowiono.

    Jeśli natomiast chodzi o dolną część naszej flagi, kolor czerwony to kolor nieoficjalny. W 1921 roku ustalono, iż barwa ta będzie miała odcień karmazynu. Dla nieobytych z kolorystycznymi nowinkami, karmazyn to ciemna czerwień z domieszką błękitu (trochę podobne do koloru krwi żylnej); przykładowo, na takowy kolor lakierowane są samochody sportowe Ferrari. Siedem lat później odcień zmieniono na cynober – jest to kolor czerwony nieznacznie wpadający w pomarańczowy (bierze się to z faktu, iż pigment pozyskuje się z cynobru, który zawiera w sobie siarczek rtęci). Podane odcienie stanowiły jednakże w dokumentach zapis słowny, bez określenia ich parametrów. Wspomniana ustawa z 1980 roku określiła potrzebne dane za pomocą współrzędnych trójchromatycznych.

    …a jeśli ktoś orientuje się między innymi w zapisie szesnastkowym, cały artykuł mogę sprowadzić do czterech wartości – stosunek 8:5, temperatura barwowa 6500K, #E9E8E7 na górze, #D4213D na dole. Ot, i mamy flagę Polski!

  • Moc prezentów

    Niektórzy lubią je dawać, inni otrzymywać – ciężko jednak znaleźć osobę, która nie przepadałaby za prezentami. Z uśmiechem patrzę na zapakowany pakunek tuż obok stosu książek leżących na biurku. Mały, niepozorny, lekki; spędziłam nad nim dzisiaj dobre kilka godzin. Najpierw, by stworzyć tekst, wybrać fragmenty naszych rozmów – później, by dorysować humorystyczne obrazki i wkleić wycinki z gazet. Przyznać muszę, bardzo, bardzo przyjemnie minął mi czas, w którym ową książkę tworzyłam. Otrzymywanie prezentów jest niesamowicie miłe, ale szalenie przyjemne może być też obdarowywanie bliskich. Możliwości mamy wiele – urodziny, święta, uroczystości. Albo nawet podarek z okazji poniedziałku, o! Najlepsze prezenty to takie, w których widać nasz wkład, w które włożyliśmy trochę serca i które wywołają jakieś emocje u odbiorcy, oczywiście. Bo najdroższe wcale nie znaczy najlepsze. Dawanie sobie prezentów ma swoją dość długą historię. Początku określić jako-tako nie możemy, gdyż nie ma żadnych naukowych dowodów na to, kiedy ludzie zaczęli siebie nawzajem obdarowywać. Najczęściej i najobficiej obdarowywanymi istotami w dziejach ludzkości są zapewne bóstwa. Bogom fenickim czy azteckim ofiarowywano ludzi, których rytualnie zabijano na ołtarzu; mięsem i krwią zwierząt próbowano udobruchać również bogów egipskich, greckich czy rzymskich. Oprócz życia ludzi i zwierząt, bogowie otrzymywali to, co było najbardziej wartościowe, w zależności od osoby. Myśliwi zanosili upolowane zwierzęta, rolnicy plony, rzemieślnicy wykonane przyrządy. Gdy cywilizacja się rozwijała, dary także zmieniały kształt; zaczęły pojawiać się na przykład metale szlachetne. Podarunki były także drobnym przekupstwem. Wykorzystywały to różne plemiona, grupy czy nawet narody – w zamian za podarowaną córkę czy kobietę, władcy dochodzili do kompromisu, zawierali pokój, porzucali wojenny topów. Goszczący w królewskich progach także nie zapominali o kosztownych podarkach mających zjednać sobie łaskę. Chyba najbardziej znani królowie, którzy szli z darami, to ci podróżujący do Betlejem i składający podarki dla nowonarodzonego Jezusa. Okazją do dawania prezentów był także obrzęd przejścia – chłopiec stawał się mężczyzną, dziewczyna kobietą. Obecnie prezenty dajemy w czasie komunii czy ślubu. Dzieci w starożytnej Grecji, w czasie trzydniowego święta ku czci zmarłych, dostawały wieńce z kwiatów i miniaturki naczyń. W starożytnym Rzymie natomiast, w czasie Saturnalii, czyli świętu ku czci Saturna, dzieciaki dostawały lalki czy orzechy. Dawanie prezentów zapoczątkował także pewien zwyczaj – dawniej wybrankę swego serca obdarowywano biżuterią, dziś pierścionek zaręczynowy i obrączka to symbol miłości i małżeństwa. Prezenty wiązały się z obrzędami kultów płodności. Proszono o dobry rok, szczęście, płodność i bogate plony. Rytuały pomagały wygrać także słońcu z mrokiem, ciemnością. Zazwyczaj miało to miejsce w czasie przesilenia zimowego, czyli, innymi słowy, w okresie obecnego Bożego Narodzenia; jak wiadomo, święta bożonarodzeniowe pokrywają się z dawnymi pogańskimi. W czasie świąt prezenty rozdaje św. Mikołaj i, jak wiadomo, nie jest to staruszek z puszką Coca-Coli. Prawdopodobnie św. Mikołajem nazywamy biskupa Miry żyjącego na przełomie III i IV wieku, który 6 grudnia roznosił dzieciom podarki. Czasem mawia się, iż w Boże Narodzenie prezenty przynosi Gwiazdor czy Anioł. Cóż, pomimo dziecięcej wyobraźni i ufności, chyba nawet dorosły nabrałby podejrzeń, gdyby ktoś odwiedzał go dwa razy w roku, w dodatku w tym samym miesiącu. Choć… kto tam wie?

    Sprawdź również: prezent dla świadkowej

  • Mahatma Gandhi: człowiek, który pokojem zwyciężył okupanta


    Mohandas Karamchand Gandhi. Człowiek, który pokojem zwyciężył wroga. Od wczesnej młodości nie podobała mu się dyskryminacja Hindusów przez Brytyjczyków. Stał się wielkim przywódcą, który wierzył w wolność, sprawiedliwość i pokój między ludźmi.

    Na decyzję o przystąpieniu do biernego oporu miało wpływ kilka wydarzeń. W Afryce został wyrzucony z pociągu, gdy odmówił przesiadkę z wagonu klasy pierwszej (miał bilet) do trzeciej. Podczas podróży diliżansem woźnica pobił go, bo nie zgodził się zająć miejsce na podnóżku, by ustąpić Europejczykom. Wyrzucano go także z hoteli i nie pozwalano spacerować chodnikiem.

    Wtedy postanowił zaprowadzić w kraju porządek i tolerancję. Cały plan skupiał się wokół pokojowych rozwiązań biernego oporu. Zaczął pisać do gazet, informować o zgromadzeniach, a na niektórych publicznie palił karty rejestracyjne. Sprzeciwił się nowej ustawie odbierającej prawa wyborcze mniejszościom etnicznym. Zgromadził wokół siebie tłumy zwolenników, którzy w końcu wywarli wpływ na władze mające dość protestów i demonstracji. Rząd nawiązał kompromis z przywódcą społeczności.

    Każdy, kto podporządkowuje się niesprawiedliwemu prawu, ponosi odpowiedzialność za to wszystko, co jest tego konsekwencją. Toteż, jeżeli prawo i sprawiedliwość są w konflikcie, musimy wybrać sprawiedliwość i nieposłuszeństwo wobec prawa. (Mahatma Gandhi)

    Po swoich wyczynach w Afryce wrócił z żoną do Indii, które zaczął poznawać na nowo. Mieszkańcy przywitali go jak bohatera, wieść o działaniach się rozeszła. Rozpoczął kampanię przeciwko Brytyjczykom, podczas której nawoływał do obywatelskiego nieposłuszeństwa wobec władz.

    Wielokrotnie go aresztowano, a później zwalniano wskutek zachowania jego zwolenników. Podczas nakazu opuszczenia prowincji zebrało się około 100 tysięcy osób przed komendami policji i miejscem przetrzymywania więźnia. Wszyscy oni domagali się wypuszczenia Mahatmy z aresztu i odwołania wyroku. Sąd się ugiął.

    Do dalszych sukcesów przyczynioło się także ciągłe informowanie o nowych wydarzeniach opinii publicznej. Także obywatele Anglii stali po stronie demonstrujących i uważali, że ich rząd powinien się wycofać z cudzego terytorium. Zainicjował bojkot brytyjskich towarów i zachęcał do autonomicznego zaopatrywania się nie, m.in. chodziło o tkaniny i sól.

    Zebrał setki tysięcy osób podczas tzw. marszu solnego. Przeszedł 400 kilometrów do morza, by samemu wydobyć sól, co było niezgodne z brytyjskim prawem. Ta niezłomna postawa przyczyniła się do odzyskania przez Indie niepodległości po II Wojnie Światowej.

    Później nastąpiła wojna domowa pomiędzy Mahometanami i Hinduistami. W ten sposób powstało drugie państwo, Pakistan, mające oddzielać wyznawców różnych religii. Walki ustały po rozpoczęciu przez Gandhiego głodówki – zakończył ją dopiero po uspokojeniu się tłumów.

    Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz. (Mahatma Gandhi)

    Zginął postrzelony przez mężczyznę niezgadzającego się z jego pokojowymi rozwiązaniami. Bo właśnie to wszystko udało mu się osiągnąć bez rozlewu brytyjskiej krwi. Jak mawiał, był gotów zginąć w imię tej sprawy, ale nie zabić. Do tego zachęcał swych zwolenników – do nieugiętej postawy wobec wroga, pokazania swej siły w sposób zgodny z normami moralnymi. Nie zgadzał się na żadne kompromisy – walczył o wolne Indie, a nie ich namiastkę.

    Postrzegano go jako wzór do naśladowania. Człowieka niepozornego, lecz silnego duchem i niezwykle wytrwałego. Proces ten zajął mu siedem lat. I przez cały ten czas wierzył w sukces przedsięwzięcia. Żył zgodnie z tradycją i swą filozofią. Pragnął, by mieszkańce jego kraju zachowali między sobą szacunek i miłość braterską, by się pojednali i wzajemnie sobie pomagali. Wiele udało mu się zdziałać w tym kierunku.

    Mahatma Gandhi to wzór dobrego przywódcy. Warto przestudiować historię z jego życia i zastanowić się nad nauką, jaka z tego płynie.

    Afirmatio.pl

  • Średniowieczni Komandosi


    Rabowali, bezwzględnie mordowali i siali spustoszenie w całej Europie wczesnego średniowiecza, ale również inteligentnie napędzali europejski handel. Kim byli potężni przybysze z północy?

    Wywodzili się ze Skandynawii. Ziem górzystych, z nieregularną linią brzegową, częściowo pokrytych śniegiem. W przeciwieństwie do zwyczajów europejskich, gdzie siedziby władców górowały nad miastem, władcy Wikińscy osiedlali się w bezpiecznej odległości od miast przepełnionych niewolnikami, zapachem bydła i tłumami kupców różnych narodowości.

    Ekspansja

    Symboliczny początek ery Wikingów przypada na rok 793, kiedy dokonali oni swojej pierwszej zapisanej wyprawy łupieżczej. Ich celem stała się mała wysepka u północno-wschodnich wybrzeży Anglii – Lindisfarne, na której splądrowali i spalili klasztor.

    Przez ok. 7 kolejnych lat poruszali się w rejonach Morza Północnego i Wysp Szkockich. Potem ich ambicje zaczęły rosnąć…

    Wikingowie szybko skolonizowali Wyspy Owcze. Norwegowie upodobali sobie zachód, więc z łatwością podbili także Islandię (874r), a ponieważ nie straszny był im chłód, popłynęli jeszcze na północ, poznając mroźną Grenlandię (982r). Skoro już byli na północy, to przy okazji ruszyli na zachód, aby przed Kolumbem odkryć Amerykę Północną, a także wschodnie wybrzeże Kanady. Jednak po kolonizacji tych wszystkich terenów, wybuchły liczne walki z tubylcami i wewnętrzne kłótnie, które zmusiły wojów do porzucenia “Nowego Świata”.

    Duńczycy z kolei woleli bardziej zaludnione tereny Anglii i Francji. W 1015r, Kanut Wielki, z 10.000 wojów + wsparciem 40 okrętów z zewnątrz (earl Eardyk Strenon – anglosaski zdrajca), ruszając przez hrabstwo Essex, zajął 80% Anglii. Miał go w tym podobno wspomóc również wuj – książę Bolesław I Chrobry (Matką Kanuta była prawdopodobnie Sydryda Storrada – córka Miszka I i Dobrawy). Niedługo jednak po utworzeniu królestwa na wyspach, Wikingowie zostali wyparci przez Anglów i Sasów.

    W czasie, gdy Wikingowie Zachodni walczyli na wyspach, Swionowie i Goci ze Szwecji zajęli się wschodem – głównie Finlandią i wschodnimi rejonami Bałtyku. Następnie rzekami, przez Rosję docierali do Bizancjum i Morza Kaspijskiego, oraz Bagdadu, plądrując okoliczne, przybrzeżne wioski.

    Wikingowie Zachodni tworzyli w północnej Francji własne państwo – Normandię i przyjęli język francuski, a w 919r, także Chrześcijaństwo (po 300 latach istnienia państwo stało się lennem Króla Francji i mieszkańcy zostali wchłonięci przez społeczność).

    Wikingowie, po zwiedzeniu wybrzeża Francji, opłynęli także Iberię i zabrali się za Morze Śródziemne. Tam z kolei osiedlili się m. in. na Sycylii i w południowych Włoszech. W ten sposób Europa została opanowana z dwóch stron.

    Nie musieli nawet nosić rogatych hełmów, z którymi są dziś utożsamiani. I tak cały Stary Kontynent na ich widok ogarniał strach.

    Intensywną ekspansję spowodował niedobór ziem uprawnych na wikińskich terytoriach (ocieplenie klimatu dało wzrost populacji), dobrze dopracowane metody walki, dzięki licznym atakom Franków (na których i tak chcieli się potem zemścić), a także słabość najbliższych im krajów sąsiednich – Szkocji, Anglii i Francji, gdzie nie utworzono jeszcze zjednoczonych królestw, lub ich struktury były w kryzysie.

    Sekretem skuteczności Wikingów w walkach o nowe ziemie były świetnie skonstruowane, bardzo zwrotne łodzie bojowe z płaskim kadłubem i prostokątnym żaglem (drakkary), a także taktyka walki, która opierała się na budowaniu “muru” z tarcz. Natomiast podbijanie wcześniej niedostępnych terytoriów umożliwiło im wynalezienie techniki żeglowania na wiatr, której nie znał żaden lud południa.

    Handel

    Oprócz wypraw pirackich Wikingowie zajmowali się również kupiectwem, co wyszło na dobre całej Europie, bowiem porty chętnie witały przybyszów z pełnymi sakwami, nawet jeśli wcześniej byli najeźdźcami. Skandynawowie dobijali targu także z Arabami, wymieniając towary. Dostarczali futra, skóry, kły i kości morsów, drewno i żelazo, a w zamian zabierali ze sobą miejscowe specjały, jak jedwab z Jerozolimy, srebro i pszenicę z Anglii, czy wino i ceramikę z rejonów śródziemnomorskich. Najbardziej intratnym biznesem był jednak handel niewolnikami, głównie jeńcami chrześcijańskimi i Słowianami. Ich właśnie sprzedawano do krajów arabskich, a część zabierano do Skandynawii, by pracowali przy budowach lub na roli.

    Wikingowie kontrolowali handel w obrębie Bałtyku, gdzie istniało około 60 portów – ośrodków handlowych, zwanych emporiami. Przy ich zakładaniu nie stosowali przemocy, ponieważ zależało im na dobrych kontaktach z tubylcami, co pozwoliło załatwiać wszystkie sprawy we własnych emporiach, bez konieczności wybierania się wgłąb kraju.

    Między innymi istniał port, zwany Truso, w okolicach dzisiejszego Elbląga. Była to ziemia Prusów, którzy wyróżniali się gościnnością. Z tego też względu rejon nazywano “Pacifica Terra” – Ziemia Pokoju. Handlowano tu intensywnie mięsem zwierząt, a także bursztynem.

    Zmierzch

    Epokę Wikingów zniszczył feudalizm. Państwa z nowym aparatem państwowym i wojskami rozpoczynały własne ekspansje, między innymi Piastowie ruszyli na Pomorze Gdańskie, zdobywając Truso, którego miejsce zajął Gdańsk.

    Symboliczny koniec Wikingów nastał 25 Września 1066r, kiedy to miała miejsce bitwa pod Stamford Bridge, na południe od Yorku.

    5 – tysięczne wojsko Wikingów, z mierzącym 210 cm wzrostu Haraldem III Hardraade, królem Norwegii, wylądowało w północnej Anglii, by opanować kraj ponownie i zjednoczyć ziemie. Jednak Anglosasi, z królem Haroldem Godwinsonem, w sile ok. 8.000 ludzi, ruszyli do obrony, w wyniku czego 90% Wikingów poniosło śmierć. Wśród nich był sam dowódca, który został trafiony strzałą w gardło. Był on zwanym “Ostatnim Wikingiem”

    Po tej bitwie Norwegowie już nigdy nie ośmielili się najechać Anglii.

  • Najstarsze “logotypy” bez wyraźnej genezy


    To, co staje się dziełem sztuki, czasem wynika ze zwykłej praktycznej potrzeby. Przykładem są współczesne samochody, domy, meble. Nie inaczej było z herbami, które w dzisiejszych czasach wydają się już nieco zapomnianymi elementami historii. Niektórzy wręcz mają je za śmieszną zabawę arystokracji zamierzchłych epok. Ale to właśnie współcześnie, z powodu komercjalizacji, wytworzył się taki stereotyp.

    Dziś herby widzimy już w niewielu sytuacjach. Poznajemy je zazwyczaj w telegraficznym skrócie na lekcjach historii, czy oglądamy jako znaki należące do miast. Niewiele się zastanawiamy, co to właściwie jest, jakie ma i miało znaczenie w historii.

    Tak naprawdę dobrze zaprojektowany herb nosił w sobie “ukrytą” tajemnicę, którą znali często tylko właściciele, na przykład członkowie rodów szlacheckich. Każdy element znaku miał konkretne znaczenie i symbolikę, nie mamy tu więc do czynienia tylko z fantazyjną ozdobą.

    Start

    Istnieją dwie hipotezy co do pochodzenia herbów, ale jednoznaczne jest, że nie był to jeden dzień, lecz całe wieki ewolucji.

    Najbardziej prawdopodobną, genezą powstania herbów, jest zapotrzebowanie armii w XII wieku. W tamtych czasach na pola bitew weszły ciężkie jazdy i wojska w pełnej zbroi wyglądały jak armie klonów. W toku bitwy ciężko było odróżnić nie tylko dwóch wojów, ale i całe oddziały. Nikt nie wiedział, czy walczy z wrogiem, czy też przypadkowo ze “swoim”. Wtedy też zapadła decyzja o wyróżnieniu się specjalnymi znakami, które były początkami herbów. Znaki te umieszczano na proporcach i tak wojny mogły toczyć się bez żadnych wątpliwości. Później herby z proporców przeniosły się także na zbroje i tarcze, co dodatkowo ułatwiło sianie spustoszenia wśród oddziałów wroga.

    Możliwe jest też, że jeszcze zanim herby weszły do armii, były po prostu własnością szlachty, co mogłoby być prawdą, ponieważ w tamtych czasach często dowodziła ona oddziałami wojska i mogła zainspirować takie właśnie, praktyczne zmiany.

    Na zachodzie herby tworzyły się już w XI wieku. A to dlatego, że były tam popularne turnieje rycerskie, na których stałym elementem był herold – człowiek przedstawiający walczących rycerzy i opisujący ich herby (zapewne w podobnym stylu jak dziś na gali bokserskiej). Właśnie od stanowiska herolda wzięła się nazwa nauki wspierającej historię w dziedzinie herbów – heraldyki.

    W Polsce jednak, pomimo wielokrotnych starań Władysława Jagiełły, turnieje nie przyjęły się → nie było stanowiska Herolda. Dlatego usłyszeliśmy o herbach jakieś 100 lat później, niż zachód Europy.

    Herby nie były jedynymi znakami rodowymi czy wojskowymi, jakich wtedy używano. Niższe stany mogły używać tzw herbików, których zadaniem, podobnie jak herbów, było przedstawianie tradycji, zasad i wartości, tyle że miały się one różnić od herbów szlachty (w praktyce jednak nie zbyt często tego zwyczaju przestrzegano) Gmerki natomiast należały do rzemieślników. Oprócz herbów szlacheckich istniały także te państwowe, miejskie, rycerskie czy uniwersyteckie.

    Tajemnica Herbu

    Prosty przykład z Wikipedii:

    Niewielu na pierwszy rzut oka zrozumie, o co chodzi.

    W istocie herb stworzony według zasad panujących w heraldyce składa się z tarczy, na której mamy pole, a na nim z kolei figurę i godło. Zwierzęta po bokach to tzw. trzymacze. Nad tarczą korona rangowa, hełm i labry, na samej górze klejnot i zawołanie.

    Trzymacze, jeśli są to zwierzęta lądowe, mają zwyczaj stan na specjalnym postumencie, a jeśli są to ptaki, to unoszą się w powietrzu. Bywa też i tak, że trzymacz stoi zupełnie za tarczą, ale są to wyjątkowe i sporadyczne przypadki. Pod tarczą i ewentualnym postumentem znajduje się drugi napis – dewiza. Tak w skrócie można by opisać charakterystykę standardowego herbu. Może to brzmieć skomplikowanie i nie ciekawie, ale dla wielu bywa pasjonujące.

    Z ciekawostek: istnieje zasada, zwana blazonowaniem, dzięki której każdy istniejący herb, niezależnie od stopnia skomplikowania, można narysować tylko i wyłącznie posługując się prostym, krótkim opisem tekstowym

    Problemy w XXI wieku

    Na przestrzeni wieków w heraldyce powstały nieścisłości, istnieje zatem wciąż wiele niewiadomych i błędów, nawet w dziełach naukowych. Często herby ulegały naturalizacji (np. dodano jakiś element czy zmieniono tło) lub manipulacjom władz, na przykład podczas zaborów (rusyfikacja). Współczesne instytucje starają się te zagadki rozwikłać.

    Obecnie heraldyka staje się obiektem komercjalizacji, co znacząco niszczy tę sztukę. Pojawiają się firmy, które podając się za naukowe, proponują poszukiwanie, często nie istniejących herbów oraz nadawanie ich rodzinom, bez uprzednich badań.

    Prawdziwi specjaliści często udzielają bezpłatnych konsultacji, prowadzą konferencje i nieodpłatnie publikują artykuły, a także pomagają rozwiązywać problemy heraldyczne i projektować herby gminom, zgodnie z polskimi tradycjami.

  • Grudziądzka twierdza – Cytadela

    Na północ od miasta w odległości 1,5 km na płaskowyżu wznoszącym się 60 m. n. p. m. otoczona od północy i wschodu wodami dopływu Wisły-Osy, od południa wodami Trynki, w bezpośrednim sąsiedztwie skarpy wiślanej, usytuowana została Twierdza Grudziądzka.

    Miejsce to po osobistej lustracji Grudziądza wybrał Fryderyk.Tak, więc po I rozbiorze Polski 1772 rok, kiedy to Prusy zagarnęły Pomorze Gdańskie, początki panowania pruskiego w Grudziądzu zaznaczyły się przedsięwzięciem militarnym w postaci budowy twierdzy dominującej nad miastem i całą okolicą oraz o osadzeniu w niej 200 tysięcznej załogi. Dzieło budowy zostaje zlecone szwajcarskiemu inżynierowi pozostającemu w służbie pruskiej kap. Von Gontzenbachowi, który doświadczenia zawodowe zdobył przy budowie twierdz śląskich. Budowę rozpoczęto 6 czerwca 1776 roku zatrudniając 500 rzemieślników budowlanych sprowadzonych z Niemiec, a nawet z Holandii. Koszt to 2,5 mln ówczesnych talarów pruskich. Do budowy zużyto 16 mln cegieł wytwarzanych w specjalnych cegielniach. Ponadto materiał pochodził z rozbiórki grudziądzkiego zamku, pałacu biskupów chełmińskich, budowli z 1505 roku w Starogrodzie. Metoda rozbiórki solidnie spawanych zaprawą murarską, do której jako lepiszcza stosowano krew i kazainę, okazało się to w praktyce nieudanym przedsięwzięciem, w rezultacie uzyskano więcej gruzu niż cegieł.

    Historia lubi się powtarzać-160 lat później-na przełomie lat 1950-1960, władze miasta zezwoliły na rozbiórką dzieła Rogowego- Fortu Kościuszki na cele budownictwa jednorodzinnego. Prace budowlane w/g projektu i pod kierownictwem Gontzenbacha wieńczą dzieło. Powstaje twierdza o charakterze obronnym, składa się z systemów wałów, rowów, fos, bastionów, magazynów tworzących trzy zasadnicze elementy twierdzy. Realizowane przez lata założenie XVIII wiecznej Twierdzy Grudziądzkiej w latach 20 tych naszego stulecia zaliczono ja do zabytków Pomorza.Twierdza Grudziądzka oparła się napierającym się wojskom napoleońskim, które w pogoni za uciekającymi prusakami w styczniu 1807 roku dotarły do Grudziądza zajmując miasto bez oporu 22 stycznia. Oblężona załoga, którą dowodził gen. Wilhelm de Courubiere holender mianowany gubernatorem twierdzy w 1802 r. 30 czerwca 1807 r. następuje zawieszenie broni między Napoleonem a carem Aleksandrem II, co 9 lipca 1807 roku kończy się zawarciem pokoju w Tylży, który ratuje Cytadelę przed upadkiem. Powstaje Księstwo Warszawskie na mocy art. 3 Konwencji elbląskiej 10 listopada 1807. Forteca i miasta Grudziądz z jego przedmieściami i wszystkimi przynależnościami pozostaje własnością J. K Mości 07 Króla Prus.

     

    Twierdza grudziądzka ze swymi kazamatami tworzy też historię niechlubną. W czerwcu 1832 r. gen. Pruski Schmidt na mocy rozkazu królewskiego więzi przez dwa lata 249 żołnierzy powstania listopadowego odmawiających powrotu pod rząd cara zmuszając ich do najcięższych prac nad umacnianie twierdzy. W latach 1838-1839 uwięziony jest tu poeta Fritz Reuter, a w okresie wiosny ludów 1848 więziony jest przez 8 miesięcy wybitny patriota i wojownik o niepodległość ziem michałowskich i chełmińskich Natalis Suleżycki. Brutalność pruska powodowała protesty u prześladowanych. Jeden z takich buntów miał miejsce w kwietniu 1862 r. wśród pruskich żołnierzy narodowości polskiej. Na znak protestu na jednym z apeli zignorowano regulaminowe powitanie dowódcy pruskiego. Protestujących aresztowano, osadzono w kazamatach, w których przed 30 laty więzieni byli powstańcy listopadowi, późniejsi założyciele w Anglii rewolucyjnego ugrupowania,, Gromady Grudziąż".Rok 1863 powstanie styczniowe-Cytadela stała się miejscem odosobnienia polskich postanów. Jednym z wybitniejszych był naczelnik wojskowy dowództwa mazowieckiego płk. Edmund Callilier. Kasacja Cytadeli jako twierdzy nastąpiła pod koniec XIX wieku. Magazyny i koszary zostają w rękach wojska. W okresie miedzy wojennym18 pułk ułanów pomorskich słynny z brawurowej szarży pod Krojantami w pobliżu Chojnicami na zmotoryzowany batalion piechoty niemieckie. W okresie okupacji niemieckiej więziono tu jeńców wojennych oraz ludność cywilną, część z nich rozstrzelano, część wywieziono do miejsc kaźni m in Księżych Gór oraz Mniszka koło Grupy.

    Od 9II -6 II 1945 twierdza była ostatnim punktem oporu wojsk hitlerowskich w czasie oblężenia wojsk radzieckich Ludwig Frickie z 9tyś. armią żołnierzy. Dzisiaj twierdza grudziądzka straciła pierwotne znaczenie militarne i strategiczne, pozostała cytadelą i więzieniem, jest zabytkiem historycznym i architektonicznym, jest też siedzibą jednostek wojskowych.W wyniku działania czasu stan cytadeli obecnie odbiega od stanu pierwotnego. Omawiając twierdzę grudziądz należy wspomnieć o cmentarzach z nią sąsiadujących, gdzie miejsce ostatniego spoczynku znaleźli żołnierze, powstańcy. Cholewicz, gen. Stanisław Pruszyński, Stefan Kasprzycki, żołnierze działań 1945 r. Chcąc zwiedzić cmentarz i cześć cytadeli nie zajętej przez wojsko można tam dotrzeć spacerkiem. Co roku jednego dnia można wejść na teren cytadeli.

     

    Maria Szczęsna
    grudziądz

  • Piramida Cheopsa

    Piramida Cheopsa oraz stojące obok niej piramidy Chefrena i Mykerinosa to najbardziej znany zespół piramid. Obok piramidy Chefrena postawiono monumentalny pomnik sfinksa. Piramida Cheopsa, Wielka Piramida – egipska piramida, znajdująca się w Gizie nieopodal Kairu, wzniesiona ok. 2560 r. p.n.e. prawdopodobnie wg projektu Hemona, będąca częścią nekropolii memfickiej, według powszechnie akceptowanej przez środowiska naukowe teorii stanowiąca w starożytności miejsce pochówku faraona Cheopsa (eg. Chufu). Największa z piramid, piramida Cheopsa, uznana została przez starożytnych Greków za jeden z Siedmiu Cudów Świata. Postawiona została na sztucznie wyrównanym terenie (zmierzone różnice poziomu wynoszą do 2,0 cm). Piramida zorientowana jest zgodnie z kierunkami świata. Boki jej są zwrócone dokładnie na północ, południe, wschód i zachód. Wielkie bloki kamienne, ważące po 2,5 tony (największe nawet około 15,0 t) zostały ustawione z wielką precyzją. Cała budowla składa się z ponad 2,3 mln takich bloków. Obłożona delikatnym wapieniem z Tury. Niestety z tej obudowy już nic nie zostało. Ścięty wierzchołek piramidy spowodował, że jej wysokość zmalała do około 137,0 m.
    Konstrukcja piramidy
    Wejście do piramidy znajduje się w północnej ścianie, nie na jej osi, lecz przesunięte około 7 metrów na wschód, na wysokości 17 metrów od poziomu gruntu. Od wejścia prowadzi Korytarz Zstępujący o wymiarach 114 cm x 119 cm, opadając w dół pod kątem 26°31. Prowadzi on 105 m, poprzez masyw piramidy oraz skałę podłoża, do dalszej poziomej części korytarza wiodąc około 8,8 m do komory położnej głęboko w skale macierzystej około 27,5 m poniżej poziomu gruntu, o wymiarach 14 m (wsch. – zach.)x 8,25 m x 3,5 m. Komora ta jest pomieszczeniem niedokończonym o nierównych ścianach i podłodze. W jej południowej ścianie, na przeciwko wejścia, znajduje się otwór drzwiowy, prowadzący do ślepo zakończonego korytarza również pozostawionego przez budowniczych w stanie nieukończonym. Prawdopodobnie porzucenie planu wykorzystania komory jako komory grobowej nastąpiło w chwili gdy część nadziemna piramidy zaczynała być właśnie wznoszona. Spowodowało to zmianę planu budowy całej piramidy. Wykorzystano 18 metrową część Korytarza Zstępującego i zaczęto drążyć – w masywie piramidy, w suficie Korytarza Zstępującego – Korytarz Wstępujący o długości 39 metrów, o przekroju takim jak Korytarz Zstępujący i kącie wznoszenia 26°20. Po pogrzebie króla wejście do Korytarza Wstępujacego zostało zamaskowane kamienna płytą o kształcie i kolorze pozostałych płyt sufitu Korytarza Zstępującego. Poprzez poziomy pasaż na jego końcu, o wysokości zaledwie 114 cm i nierównej powierzchni posadzki dochodzi się do komory zwanej Komorą Królowej, położonej dokładnie w centrum piramidy. Tu także prace nie zostały doprowadzone do końca. Świadczą o tym nierówności posadzki i brak wyłożenia jej kamieniem lepszego gatunku. Komora ta o wymiarach 5,74 m (oś pn. – pd.) x 5,23 m przykryta jest stropem namiotowym, którego szczyt znajduje się na wysokości 6,22 m. We wschodniej ścianie komory znajduje się nisza o wspornikowych ścianach bocznych o wymiarach 4,67 m x 1,57 m (u podstawy), głęboka na 104 cm. W południowej i północnej ścianie komory znajdują się prostokątne otwory prowadzące do kanałów, które nie maja ujść na zewnątrz piramidy. Północny kanał wiedzie najpierw poziomo na długości 193 cm, po czym załamuje się w górę pod kątem 37°28, południowy wiedzie poziomo na długości 203 cm, po czym załamuje się pod kątem 38°28. Prawdopodobnie po wykonaniu Korytarza Wstępującego, pasażu i komory zwanej Komorą Królowej również nastąpiła zmiana planu budowy, w wyniku której nastąpiła dalsza rozbudowa korytarzy w piramidzie. Powstały wewnątrz piramidy dwa niezwykłe pomieszczenia. Wielka Galeria oraz Komora Króla. Istnieje pogląd, mówiący, że Wielka Galeria była wykonana zgodnie z planem w czasie realizacji drugiej części budowy piramidy, i stanowiła pomieszczenie, w którym zostały zmagazynowane potężne granitowe bloki, użyte po pogrzebie jako zasuwy blokujące wejście do Korytarza Wstępującego. Wielka Galeria została skonstruowana jako przedłużenie Korytarza Wstępującego. Jej długość wynosi 46,63 m, a wysokość 8,53 m. Gładkie ściany z wypolerowanego wapienia wznoszą się na wysokość 2,28 m. Ponad tym poziomem kolejnych siedem warstw bloków skalnych zostało wysuniętych ku środkowi o 7,5 cm każdy, tworząc strop wspornikowy. W trzeciej warstwie wysuniętych bloków, po obu stronach Galerii, budowniczowie wykuli występy, przy dolnej krawędzi bloków, biegnące wzdłuż całej Galerii. U najwyższej warstwy bloków, sufit Galerii o szerkości 104 cm tworzą skośnie położone płyty kamienia, ułożone pod kątem nieco ostrzejszym niż kąt wznoszenia się Galerii. W ten sposób każda z płyt posiada własny "zaczep" na ostatniej warstwie ścian Galerii, co umożliwiło zmniejszenie nacisku stropu całej Galerii u jej dolnej, początkowej części. Wzdłuż całej Galerii, po jej obu stronach, przy posadzce ciągną się dwie rampy o wymiarach 61 cm wysokości i 50 cm szerokości. Pomiędzy rampami przestrzeń posadzki ma taką samą szerokość jak strop tj. 104 cm. W ścianach przy poziomie ramp znajduje się 56 otworów (po 27 z każdej strony + po jednym w wysokim stopniu u góry Galerii), prawdopodobnie gniazda belek, na których skonstruowano z desek podłogę, łączącą Korytarz Wstępujący z Wielką Galerią, jednoczęśnie zakrywającą przeście do Komory Królowej. W miejscu łączenia się Korytarza Wstępującego z Galerią znajduje się szyb, niegdyś zamaskowany blokiem kamiennym – pierwszym zaczynającym rampę wzdłuż Galerii po jej zachodniej stronie – o takim samym wyglądzie jak pozostałe bloki rampy. Szyb częściowo pionowy, a częściowo zmieniający kąt opadania, łączący się z przedłużeniem Korytarza Zstępującego w jego części prowadzącej poprzez skały podłoża, prowadzący do komory pod piramidą. Wielka Galeria kończy się wysokim stopniem, po przekroczeniu którego otwiera się długi i wąski pasaż, prowadzący od Komory Króla. Pasaż ten w jednej trzeciej swej długości ma podwyższony sufit i zwiększoną szerokość, tworząc przedsionek o ścianach południowej, wschodniej i zachodniej wykonanych z czerwonego granitu. W ścianach wschodniej i zachodniej przedsionka wykute są po cztery szerokie bruzdy – trzy z nich, sięgające od podłogi po sufit, a czwarta sięgająca sufitu przedsionka, stanowiły niegdyś prowadnice granitowych zasów, opuszczanych przy pomocy lin i okrąglaków, zainstalowanych w półokrągłych wycieciach – zagłębieniach, widniejacych do dziś w zachodniej ścianie przy samym suficie przedsionka. W ścianie południowej widnieją cztery kanały przez, które przewleczono liny. W poprzek przedsionka, wpuszczone w pary bruzd nadal tkwią dwie płyty granitowych zasów. Komora Króla o wymiarach 10,56 m (oś wsch. – zach.) x 5,23 m x 5,81 m, zbudowana jest w całości z granitu. W ścianach północnej i południowej, na wysokości około jednego metra od posadzki znajduja się wyloty prostokątnych kanałów. Kanały te – odmiennie od tych w Komorze Królowej – mają wyloty na zewnątrz piramidy. Kanał północny wznosi się pod kątem 31°, a południowy pod kątem 45°. W komorze znajduje się granitowy sarkofag, obecnie noszący ślady licznych uszkodzeń, pozbawiony pokrywy. Jego wymiar jest o 2 cm szerszy od prześwitu Korytarza Wstępującego, co wskazuje na to, że umieszczono go w komorze w czasie budowy piramidy. Niezwykłym rozwiązaniem architektonicznym jest konstrukcja stropu Komory Króla. Sufit komory stanowi dziewięć płyt granitu o łącznej wadze około 400 ton. Nad nimi znajduje się pięć zamkniętych pomieszczeń – przestrzeni. Cztery z nich o sufitach płaskich i piątej, najwyższej o stropie namiotowym. Konstrukcja ta miała na celu możliwie jak największe odciążenia stropu samej Komory Króla, zabezpieczając komorę grobową przed zawaleniem w wyniku nacisku masy skał budulca piramidy.

    Dane techniczne
    Wymiary po wybudowaniu:
    – wysokość do wierzchołka – 146,73 m
    – długości boków:
    – zachodni – 230 m 35,9 cm
    – wschodni – 230 m 39,2 cm
    – północny – 230 m 25,5 cm
    – południowy – 230 m 45,3 cm
    – kąt nachylenia ścian bocznych – 51°52
    – stosunek sumy dwóch boków do wysokości jest dobrym przybliżeniem liczby Pi

    Budowa piramidy
    O budowie piramidy pisał już Herodot: Cheops na wystawienie piramidy potrzebował dwudziestu lat. Wszystkim Egipcjanom kazał na siebie pracować. Jednym rozporządzono z łomów kamienia w górach arabskich włóczyć skały do Nilu, innym sprowadzone na łodziach przez rzekę kazał odbierać. Pracowało tak bez przerwy do stu tysięcy ludzi. Budowano zaś piramidę w kształt schodów..

    Źródło: Wikipedia (na licencji GNU FDL)

    Autorem artykułu jest Tomasz Biegański