Category: Szybka nauka

  • Zalety nauki angielskiego online: Wyrusz w podróż językową bez wychodzenia z domu

    Angielski zdobył miano globalnego języka komunikacji, stając się niezbędnym narzędziem w życiu zawodowym, akademickim i prywatnym. W dobie cyfryzacji coraz więcej osób szuka skutecznych i wygodnych rozwiązań do nauki tego języka. Jednym z nich jest nauka angielskiego online. Ale jakie są jej zalety?

     

     

    Siła grupy: Kursy grupowe z języka angielskiego

     
    Pierwszym, co przychodzi na myśl, kiedy mówimy o nauce języka, są "kursy grupowe z języka angielskiego". Dlaczego? Wielu uczących się ceni atmosferę grupy. Wspólne rozwiązywanie problemów, dyskusje, a nawet zdrowa rywalizacja, mogą stanowić motywujący bodziec do nauki.
     
    W przypadku kursów online bariera geograficzna znika. Możemy uczyć się z ludźmi z całego świata, dzieląc z nimi doświadczenia i postępy. Dodatkowo regularne spotkania online pomagają nam utrzymać dyscyplinę nauki.
     
     

    Międzynarodowe certyfikaty: Cambridge English Qualifications

     
    Innym aspektem nauki angielskiego online są certyfikaty językowe, które mogą otworzyć wiele drzwi. Szczególnie cenione są "Cambridge English Qualifications", które są uznawane na całym świecie.
     
    Nauka do tych egzaminów online pozwala na skupienie się na konkretnych obszarach, które są wymagane na egzaminie. Oznacza to bardziej celowe i efektywne przygotowanie. Możemy również korzystać z wielu zasobów dostępnych w internecie, takich jak mock tests, webinaria czy materiały edukacyjne.
     
     

    Indywidualne podejście: Kursy indywidualne z j.angielskiego

     
    "Kursy indywidualne z j.angielskiego" to kolejne popularne rozwiązanie dla tych, którzy wolą bardziej skoncentrowane i dostosowane do ich potrzeb podejście. W takim formacie nauczyciel może dostosować tempo, materiały i metody nauczania do indywidualnych potrzeb ucznia. W przypadku nauki online harmonogram jest również bardziej elastyczny, umożliwiając naukę w dogodnym dla nas czasie i miejscu.
     
     

    Podsumowanie

     
    Nauka angielskiego online oferuje wiele zalet, które mogą przekonać do niej nawet najbardziej sceptycznych. Od interaktywnych kursów grupowych, przez międzynarodowe certyfikaty, po indywidualne podejście – nauka online dostosowuje się do Twoich potrzeb. Wyrusz w językową podróż bez wychodzenia z domu i odkryj, jak skuteczna i przyjemna może być nauka angielskiego online!
  • edCAMP dla startupów edTech już 4-10 grudnia!

    W zakresie digitalizacji edukacji pozostaje jeszcze wiele do zrobienia, a teraz pomysłodawcy rozwiązań edTech mają szansę na wystartowanie z innowacyjnym biznesem. edCAMP to wydarzenie akceleratora eduLAB, inwestującego w startupy chcące rozwijać narzędzia cyfrowe, które będą miały wpływ na kształt przyszłości edukacji.

    Już w dniach 4-10 grudnia br. odbędzie się szósta edycja wydarzenia edCAMP, poświęconego startupom edTechowym. Partnerem wydarzenia jest jedna z największych grupy technologicznych w Polsce – Euvic, która cały czas prężnie się powiększa. W czasie edCAMP uczestnicy zdobędą cenną wiedzę z zakresu przygotowania pitch decka a co za tym idzie również modelu biznesowego i finansowego swojego przedsięwzięcia, czyli wszystkich niezbędnych aspektach z punktu widzenia tworzenia i funkcjonowania startupu.

    Tym razem całość wydarzenia odbędzie się w formule online, a innowatorzy rozwiną swoje projekty biorąc udział w szeregu warsztatów prowadzonych przez wyselekcjonowanych specjalistów co przybliży ich do prezentacji pomysłów przed inwestorem.

    Następnie od 6 grudnia wybrane zespoły wezmą udział w serii indywidualnych konsultacji projektowych z doświadczonymi mentorami eduLAB, w czasie których sprawdzą i doszlifują swoje pomysły w obszarze biznesu, finansów, technologii, marketingu oraz przygotowania i prezentowania pitch decków. A wszystko to, aby 10 grudnia zaprezentować efekty swojej pracy przed jury i powalczyć o zaproszenie do pre-akceleracji eduLAB, która jest pierwszym krokiem do uzyskania pełnego wsparcia przy tworzeniu i komercjalizacji projektu.

    Zgłoszenia na wydarzenie trwają do 2 grudnia br. na stronie www.edulab.io/edcamp/

    Zgłaszać się mogą osoby oraz istniejące już spółki mające pomysły na innowacyjne narzędzia dla szeroko rozumianej edukacji, które wspomogą proces kształcenia uczniów, usprawnią pracę nauczycieli lub zarządzanie placówkami oświatowymi.

    Organizatorem wydarzenia jest akcelerator eduLAB, który działa od 2017 roku i aktywnie uczestniczy w procesie w transformacji cyfrowej. W ramach trwającego programu eduLAB 2.0 ma zamiar wyłonić 7 startupów, które otrzymaj do 1 MLN złotych na dalszy rozwój i wsparcie mentoringowe na etapie tworzenia i skalowania projektu. Akcelerator w swoim portfolio posiada m.in. takie spółki jak: Jobllegro, Aida Diagnostics, a  jednym z bardziej rozpoznawalnych projektów jest platforma do nauki programowania dla dzieci- PixBlocks, używana na co dzień przez 350 tys. uczniów w całej Polsce.

  • Co słychać u Twoich partnerów biznesowych?

    Co słychać u Twoich partnerów biznesowych?

    Jednym z kluczowych czynników decydujących o powodzeniu biznesu jest dostęp do informacji. To właśnie one pozwalają nam podejmować trafne decyzje. Im więcej wiemy, tym skuteczniej możemy działać. W czasach kiedy trzeba walczyć o każdego klienta, dostęp do informacji na temat projektów realizowanych przez naszych partnerów handlowych może otworzyć drogę do nowych zleceń i okazji biznesowych. Pomimo ważnej roli jaką jest dostęp do informacji wiele firm nie zdaje sobie z tego sprawy i nie śledzi aktywnie swoich kontrahentów. Sytuację tę ma zmienić B2B Networking – innowacyjny system do gromadzenia informacji na temat projektów realizowanych wspólnie z innymi firmami.

    Narzędzie jakim jest B2B Networking powstało z myślą o firmach skupiających się na współpracy w sektorze „business to business”. Jeśli dana firma kooperuje z innymi podmiotami to będzie mogła dużo zyskać na regularnym korzystaniu z systemu. Nie ma różnicy czy w swojej ofercie posiada produkty czy też usługi. Serwis jakim jest B2B Networking pozwoli dokładnie sprawdzić co robią poszczególni partnerzy wchodzący w skład dowolnej sieci powiązań biznesowych oraz z jakimi firmami i instytucjami aktualnie współpracują. W ten sposób łatwo odkryć, które firmy są najbardziej aktywne, a które zmniejszają swoje zaangażowanie biznesowe. Na wizytówce każdej organizacji można zobaczyć wszystkie realizowane projekty i rekomendacje otrzymane od innych firm. Pozwoli to lepiej analizować sytuacje i planować dalszą współprace, ale także odkryć nowych, rzetelnych kontrahentów, którzy zdobyli zaufanie innych firm. To jednak nie wszystkie możliwości B2B Networking. Narzędzie pozwala na dostęp do:

    • Wizytówki firmy – dzięki niej łatwo można zgromadzić informacje o ofercie, realizowanych projektach, posiadanych certyfikatach i rekomendacjach

    • Rankingu – który umożliwia dostęp do najlepszych podmiotów działających na rynku

    • Ofert – publikowanych przez firmy, które szukają nowych rynków zbytu lub partnerów umożliwiających realizację nowych projektów

    • Sieci powiązań biznesowych – za pomocą której łatwo sprawdzić z kim i w jaki sposób dana firma współpracuje

    • Systemy rekomendacji – umożliwia dodawanie informacji odnośnie naszych kontrahentów biznesowych

    • Projektów – dzięki którym łatwo będzie sprawdzić kiedy dane firmy współpracowały i jakie efekty przyniosła kooperacja.

    B2B Networking oferuje szeroką gamę funkcjonalności przy jednoczesnym dbaniu o łatwość używania systemu. Dzięki temu nawet właściciele firm, którzy nie są biegli w obsłudze narzędzi internetowych będą mogli wykorzystać serwis do szybszego rozwoju i zapewnienia jeszcze większej liczby kontrahentów. B2B Networking to serwis, który powinien być standardem w każdej firmie, która poważnie myśli o swojej sieci kontaktów biznesowych. Więcej informacji znajdą Państwo na stronie www.b2bnetworking.pl oraz w mediach społecznościowych: Facebook, Twitter.

     

  • Patronat Knowmore.pl: Relacja z konferencji E-Banking, 24 stycznia, Warszawa

    24 stycznia w Warszawie odbyła się premierowa edycja konferencji e-Banking, zorganizowanej przez Platinium Cast.Podczas konferencji poruszono miedzy innymi kwestie bezpieczeństwa dostępu do usług bankowych za pomocą urządzeń elektronicznych.

    Konferencja podzielona została na II części. Cześć pierwsza poświęcona została aspektom prawnym związanym z e-Bankingiem.

    Pan Szymon Woźniak –przedstawiciel Departamentu Rozwoju Rynku Finansowego Ministerstwa Finansów odniósł się do kwestii nowelizacji Ustawy o usługach płatniczych – rozstrzygał czy zmiany to szansa na rozwój, czy wręcz przeciwnie. Interesujące.

    Do tematu prawnych aspektów bankowości elektronicznej odnosił się w swoim wykładzie także Pan Mecenas Marek Trojnarski z KancelariiSalans.

    Pani Mecenas Bożena Marciniak z kancelarii MDDP Sobońska Olkiewicz wyjaśniła normatywne aspekty rozwoju płatniczych usług elektronicznych.

    Druga cześć konferencji skupiła zainteresowanie uczestników wokół wykładu Krzysztofa Maćkowiaka właściciela firmy Maćkowiak BS, który skonfrontował system zarządzania bezpieczeństwem informacji ISO 27001 w z Rekomendacją D.

    Tematowi trendów globalnych w bankowości elektronicznej między innymi w związku z technologiami mobilnymi, serwisami społecznościowymi i rozliczeniami p2p.poświącony był wykład Macieja Walęczaka z organizacji eProducts – Project Management Group.

    Podczas konferencji wśród uczestników rozlosowane zostały książki, których fundatorem jest wydawnictwo Znak Litera Nova.

    W konferencji uczestniczyło około 80 osób.

     

  • Angielski: szlifujemy umiejętności – Część pierwsza – Mówienie

    Kiedy uczymy się języka obcego, musimy dbać o wiele umiejętności. Gramatyka, słownictwo, słuchanie, czytanie, pisanie, mówienie – to podstawowe kompetencje językowe, które należy rozwijać. Wiadomo, że rozwijamy je w różnym stopniu, w zależności od tego, co nam jest najbardziej potrzebne w realnym życiu. Aby je poprawić szukamy różnych metod i sposobów i często okazuje się, że są prostsze niż myślimy.

    Po pierwsze – mówienie

    Najważniejszą kompetencją językową jest niewątpliwie mówienie. Na tym zależy najbardziej każdemu, kto chce dobrze posługiwać się językiem w codziennym życiu. Zależy nam na poprawności i dobrym akcencie, ale przede wszystkim na płynności. Jak poprawić swoje umiejętności w mówieniu? Przede wszystkim należy szukać okazji do tego, by jak najwięcej mówić. Starajmy się więc wykorzystywać wszelkie możliwe środki. Kursy językowe, internet i inne media oraz podróże stwarzają wiele okazji do rozwoju. Patrycja Jeziorek, lektorka z warszawskiej Szkoły Angielskiego EnglishFor You.pl radzi: „Jeśli wybierasz się na kurs językowy to upewnij się, czy metoda jest nastawiona na komunikację czy na gramatykę i pisanie. Ważnym czynnikiem wpływającym na przełamywanie bariery w mówieniu są zajęcia konwersacyjne z Native Speaker's, a więc z osobami, dla których angielski jest językiem ojczystym. Najbardziej sprawdza się system dualny zajęć, gdzie za gramatykę i słownictwo odpowiada polski lektor, a za konwersację właśnie Native Speaker. Dobrym pomysłem są warsztaty konwersacyjne w klubie dyskusyjnym. Miła, kameralna atmosfera oraz ciekawe tematy pobudzają nas do mówienia”.

    Sprawdzonym sposobem są także rozmowy on-line. Używając internetowych aplikacji, takich jak np. Skype możemy porozmawiać ze znajomymi, ale także z ludźmi z całego świata. To nieoceniona pomoc, gdyż mamy okazję nawiązać wiele fajnych kontaktów oraz przy okazji doświadczyć wielu akcentów. Jeśli nie mamy śmiałości rozmawiać bezpośrednio, możemy użyć komunikatora, np. gadu-gadu i rozmawiać w formie pisanej.

    Podróże, dalekie czy bliskie, są chyba najlepszą i najciekawszą okazją do rozwoju umiejętności komunikacyjnych. Nie bójmy się zatem rozmawiać z ludźmi w pociągu czy w samolocie. Pytając o drogę, robiąc zakupy czy załatwiając różne sprawy, mamy okazję rozwijać umiejętności w mówieniu. A gdy uda nam się w trakcie podróży spotkać interesujących ludzi, wypytajmy o szczegóły opowiadanych historii.

    Wielu z nas, mimo nadarzających się okazji, czuje obawę przed mówieniem i nie może się przełamać. Boimy się tego, że możemy popełnić błąd, wstydzimy się odezwać, w obawie, że zostaniemy wyśmiani (zupełnie niesłusznie zresztą). Nie należy się też zamykać w sobie i postarać się przełamać. Nie szkodzi, że robimy błędy, ważne żebyśmy nie bali się mówić. Pewne rzeczy możemy poćwiczyć w domowym zaciszu, bez świadków, a to może zmniejszy nasze obawy. Co możemy zrobić? Przede wszystkim możemy popracować nad wymową. Skorzystajmy zatem z kilku ciekawych wskazówek doświadczonej lektorki, która na co dzień trenuje komunikację ze swoimi słuchaczami w szkole EnglishForYou.pl:

    Nagrywaj się! Stwórz taśmę nagrywając wymowę nowych słów lub wyrażeń. Możesz wypowiadać je w zdaniach, wtedy przy okazji łatwiej ci będzie zapamiętać ich użycie. Wsłuchuj się w swoją wymowę i powtarzaj!

    Rymuj! Jeśli jakieś słowo jest szczególnie trudne w wymowie, spróbuj skojarzyć sobie słowo, które wymawia się podobnie. Jeśli trudne słowo zrymujesz ze znanym sobie, łatwiej ci będzie zapamiętać prawidłową wymowę.

    Czytaj na głos! Rytm angielskiego nieco różni się od rytmu języka polskiego. Żeby ten rytm złapać, spróbuj czytać na głos. Idealnie będzie czytać coś, co mamy również w formie dźwiękowej (np. audiobooki lub skrypty ze słuchanek z dowolnego podręcznika). Słuchając i śledząc tekst jednocześnie, możesz łatwo wczuć się w melodię zdań, dostrzec gdzie są pauzy, gdzie należy przyspieszyć, a gdzie zwolnić. Potem czytaj już sam, próbując odtworzyć zasłyszany rytm.

    Nie bój się mówić do siebie! Wstydzisz się odezwać w towarzystwie, bo wydaje ci się, że twój język obcy źle brzmi? Spróbuj mówić sam do siebie, układać w głowie wyimaginowane rozmowy i odgrywać je przed lustrem. Ta odrobina teatru, jeśli masz wystarczające poczucie humoru, może pomóc rozluźnić się i przełamać strach przed rozmowami z innymi.

    Poza wymową, rzeczą utrudniającą przełamanie się może być też ograniczony zasób słownictwa i przez to brak możliwości wyrażenia tego, co chcemy. Co zrobić, by mimo braków, skutecznie się wysłowić? Pani Patrycja Jeziorek z EnglishForYou.pl radzi wtedy:
    Opisz to! Jeśli nie znasz nazwy czegoś w danym języku, spróbuj to opisać. Używaj znanych ci słów, aby 'okrężną drogą' nazwać to, o co ci chodzi. Naucz się kilku użytecznych zwrotów, dzięki którym będziesz mógł coś zdefiniować, opisać obrazowo. Umiejętność alternatywnego opisywania przyda ci się także, gdy będziesz chciał zapoznać obcokrajowca z czymś typowo polskim, czego nie ma w jego kulturze (np. tradycje świąteczne czy pierogi)

    Powiedz to własnymi słowami! Często opowiadamy tę samą historię różnym ludziom lub chcemy przekazać innym zasłyszaną bądź przeczytaną nowinkę. Staraj się unikać powtarzania oryginalnych sformułowań z historii lub tych, których użyłeś już tysiąc razy wcześniej. Gimnastykuj umysł szukając synonimów i innych sposobów na wyrażenie tej samej myśli. Możesz to ćwiczyć w domu, próbując tworzyć krótkie streszczenia przeczytanych artykułów z gazet.

    Więcej nacisku! Rozmawiając, używaj akcentu i intonacji aby podkreślić, co chcesz powiedzieć, i osiągnąć zamierzony efekt. To też dobry sposób na zatuszowanie braków. Gdy brakuje ci mocnych słów, odpowiednio zaakcentowana wypowiedź prostszymi słowami może temu zaradzić.

    Każdy, kto uczy się języka obcego chciałby posługiwać się nim jak najpłynniej. Najważniejsza sprawa, to przełamanie strachu przed używaniem języka w praktyce, w codziennym życiu. Jeśli uda się złamać tę barierę to najtrudniejsze za nami i można w pełni korzystać z nabytej wiedzy. Mamy nadzieję, że powyższe triki Wam w tym pomogą.

    We współpracy z Patrycją Jeziorek – lektorką i egzaminatorem w warszawskiej szkole językowej EnglishForYou.pl podpowiadamy jak rozwijać kompetencje językowe.
    www.EnglishForYou.pl

  • Uniwersalny angielski. Ze szkoły w dialog międzykulturowy

    Rafał Witkowski – specjalista ds dialogu międzykulturowego w warszawskiej szkole angielskiego English For You udowadnia, że warto uczyć się angielskiego w zglobalizowanym świecie oraz ukazuje, jak angielski jest istotny w dialogu międzykulturowym.

    Żyjemy w świecie, w którym angielski jest językiem uniwersalnym. Służy on nie tylko komunikacji doraźnej ale także odgrywa znaczącą rolę w budowaniu dialogu międzykulturowego. „Zajęcia konwersacyjne w grupie z native speakerem (prowadzone po lekcjach dotyczących słownictwa i gramatyki z lektorem polskim w systemie dualnym) są modelem takiego dialogu oraz polem treningu i rozwoju tolerancyjności, poza tym że są źródłem wiedzy o różnych kulturach” – powiedział Piotr Witkowski, dyrektor warszawskiej szkoły angielskiego English For You.

    Relacja między widzeniem rzeczywistości a językiem jest dwukierunkowa – forma języka zależy od sposobu myślenia człowieka, z drugiej strony jego światopogląd zależy w znacznej mierze od struktury języka. Z tej dwukierunkowości zagadnienia społeczności zdają sobie sprawę i stanowi to podstawę do zrozumienia funkcjonowania anglicyzmów / amerykanizmów w innych językach, a także uniwersalności języka angielskiego.

    Trzeba zaznaczyć w tym miejscu, że połowa Europejczyków, w tym Polaków, chce budować swoją tożsamość europejską czy nawet światową – ma w tym przewodników w postaci ludzi uznanych za autorytety, w Polsce – takich jak Czesław Miłosz, który pisał o potrzebie funkcjonowania świadomości międzynarodowych, był orędownikiem kosmopolityzmu. Postmodernistyczna ideologia także go propaguje. W takiej atmosferze i z taką świadomością wielu Polaków, ale nie tylko oni, chętnie przechwytuje i wtrąca do ojczystego języka angielskie słowa, a i niekiedy całe zwroty. 

    Dzięki takim inspiracjom językowym czuje on że myśli podobnie,a więc upodabnia się w ogóle do swoich zachodnich, realnych lub wymarzonych przyjaciół. Odczuwa, że staje się przedstawicielem Europy czy świata, w którym język angielski ma niemal identyczne znaczenie, co łacina w uniwersalistycznym średniowieczu – jest tym co łączy społeczeństwa, jest językiem, którym posługują się elity: intelektualne, finansowe, polityczne.

    Zresztą taka jest natura człowieka i języka – na wieki przed globalizacją inspirowano się kulturami najsilniejszymi. Występowanie łaciny jako języka elit średniowiecza podyktowane było poczuciem łacińskiej genezy Europy – odnoszono się do korzeni śródziemnomorskich, przede wszystkim do Cesarstwa Rzymskiego, za którego spadkobiercę uznał się Kościół. I m.in. dzięki temu zbudował swoją potęgę, na której oparła się cywilizacja starego kontynentu. W Polsce po chrzcie w 966 r. za pośrednictwem Czech oprócz łaciny jako języka elit funkcjonować zaczęły w języku polskim zapożyczenia z czeskiego i niemieckiego przefiltrowanego przez mowę południowych sąsiadów. Czechizmy były bardzo popularne w XIV wieku, gdy Karol IV stworzył z Pragi europejską potęgę kulturalną i naukową.

    Od Renesansu łacina konkurowała z językiem polskim, jako że był to czas wyjątkowo intensywnego sięgania do tradycji antycznej, a Rzym wzmacniał swoje znaczenie w kulturze. Nie przeszkodziło to jednak w transformacji państw w zalążki państw narodowych i w tworzeniu się narodowej literatury. Gdy potęgą stała się Francja – zapożyczenia językowe szły stamtąd i nasilały się między XVII i XIX wiekiem wraz z latynizmami (do końca Oświecenia  odnoszącego się do antyku). Z rusycyzmami było na ogół trochę inaczej – wtargnęły do nas siłą podczas zaborów, a potem w dobie podporządkowania ZSRR, choć nie brakowało przecież chętnych tamtej kontrcywilizacji.

    Dzisiaj potęgą są Stany Zjednoczone. I nie wydaje się mnie, ani językoznawcom, że inspiracje językowe są zagrożeniem dla odrębności kultury i języków ojczystych, jak nie były tym na przestrzeni wieków. Warto jednak korzystać z anglicyzmów / amerykanizmów świadomie – wiedzieć o ich genezie. Dobrze jest też wiedzieć co ma na myśli rozmówca używając słów np. "marketingowy", "mobbingowy", "lobbingowy", "undergroundowy", "iwentowy" (od "event"), co oznaczają tytuły stanowisk: "account manager", "account executive", "disajner" (designer). Uczymy się więc angielskiego, by świadomie bytować w zglobalizowanym świecie, po to by wejść do wielkiej światowej rodziny. Ale nauka angielskiego to nie tylko kontakt z współczesnym kosmopolityzmem społeczeństw podobnie myślących lecz także z ludźmi odrębnymi. Zatem gdy uczymy się angielskiego, dajemy sobie szansę wzmocnić swoją tolerancyjność.

    Z powyższego wynika zatem, że szkoła angielskiego musi być nie tylko skarbnicą wiedzy, ale przygotowywać do życia w świecie, w którym coraz ważniejszy jest dialog interkulturowy. Takim przygotowaniem są zajęcia z lektorami pochodzącymi z krajów anglojęzycznych (native speakers).

    Rafał Witkowski
    specjalista ds dialogu międzykulturowego
    w warszawskiej szkole
    English For You
    www.EnglishForYou.pl 

  • “Uczę się angielskiego” – ale jakiego?

    Wielu z nas może pochwalić się tym, że zna bądź uczy się języka angielskiego. Jednakże większość z nas może też zadać sobie pytanie – jakiego? Język angielski jest obecnie chyba najpopularniejszym językiem komunikacji na świecie, ale ma wiele odmian. Ile osób na świecie mówi po angielsku? I jaki to jest angielski? Postaram się opowiedzieć o tym poniżej.

    Angielski jest jednym z najpowszechniej używanych języków na świecie (nie licząc Chińskiego 🙂 ). Szacuje się, że dla ok. 380 milionów ludzi jest to pierwszy język, a drugie tyle używa go jako języka drugiego. Najwięcej osób mówiących tym językiem jest w USA – dla ponad 200 milionów mieszkańców jest on językiem ojczystym. Ponad 80% użytkowników Internetu komunikuje się po angielsku. Angielski jest oficjalnym językiem, lub ma szczególny status na ponad 75 terytoriach naszego globu. Ci, którzy na co dzień nie mówią po angielsku, namiętnie zapożyczają z niego słówka bądź zwroty, wplatając je do swojego rodzimego języka. Np. Japończycy w pogodne dni udają się na 'pikunikku' (ang. picnic – piknik), a Włosi programują swoje komputery za pomocą 'il software' (ang. software – oprogramowanie).

    Jednakże to, że angielski jest tak powszechny na świecie nie oznacza, że wszyscy mówią tym samym językiem. Tzw. World Standard English można podzielić na kilka podstawowych grup, a te na wiele mniejszych odmian. Najbardziej rozpoznawalne z nich to British English, American English, Australian English czy African English. Dodatkowo, w skład American English wchodzą też Northern, Midland, Southern czy Black English Vernacular, a w skład British English np. Scottish English, Irish English czy Welsh English. Co więcej, rozróżniamy także mnóstwo różnych akcentów. Niemalże każdy region Wielkiej Brytanii ma swój charakterystyczny akcent, czyli sposób wymowy słów i zdań. Wprawne ucho pozna więc, czy mówiący pochodzi z Liverpoolu czy też może z Glasgow. Również Amerykanin z Teksasu będzie mówił z innym akcentem niż ten z Florydy.

    Poznajmy w skrócie najbardziej popularne odmiany angielskiego:

    British English (odmiana brytyjska)
    Jest to wersja języka angielskiego używana na terenie Wielkiej Brytanii. W wymowie jest ona oparta na RP, czyli tzw. Received Pronunciation, wzorowanej na wymowie wykształconych mieszkańców Anglii. W samym Zjednoczonym Królestwie istnieje jednak wiele różnych dialektów i akcentów, i mówi się, że RP jest używane jedynie przez ok. 2% Brytyjczyków. Podstawą powszechnie używanej gramatyki angielskiej są reguły utworzone właśnie w odmianie brytyjskiej.

    American English (odmiana amerykańska)
    To odmiana języka angielskiego używana w Stanach Zjednoczonych przez osoby, dla których język angielski jest językiem ojczystym. Istnieje ogólnoamerykański wzorzec poprawnego języka angielskiego (General American) i dialekty regionalne. Największe różnice między amerykańskim angielskim a brytyjskim angielskim dają się zauważyć w intonacji i akcencie, ale także w wymowie niektórych wyrazów (np. can't). Wymowa amerykańska jest bardziej konserwatywna niż brytyjska, tzn. zachowało się w niej wiele cech XVIII-wiecznej angielszczyzny brytyjskiej. Amerykański angielski ma również całkiem sporą bazę odrębnego słownictwa, a gramatykę traktuje nieco bardziej liberalnie. 🙂 Ta wersja angielskiego jest popularna w świecie nie-anglojęzycznym, głównie z racji ogólnego trendu 'amerykanizacji' i wszechobecnej pop-kultury z tego kraju (muzyka, filmy, seriale, itp.).

    Australian English (odmiana australijska)
    Australijska odmiana języka angielskiego, jak sama nazwa wskazuje, jest używana w Australii. Jest ona w bardzo wielu aspektach podobna do odmiany brytyjskiej jakkolwiek istnieje kilka rzeczy, w których wykazuje podobieństwo do odmiany amerykańskiej. Istnieje też spora ilość zapożyczeń z języków Aborygenów. Charakterystyczną cechą australijskiego jest używanie zdrobnień czy skróconych wersji słów, np. smoko (od ang. smoking break – krótka przerwa w pracy, np. na papierosa).

    Poza tymi trzema głównymi, istnieją takie, które często są po prostu dialektami, ale są dość powszechnie używane. Należą do nich:

    Scottish English (odmiana szkocka)
    Jest to odmiana używana w Szkocji, charakteryzująca się przede wszystkim dużą ilością zapożyczeń z języków celtyckich. Ma też dość charakterystyczną wymowę i akcent.

    Welsh English (odmiana walijska)
    To wersja używana w Walii, dużo bardziej melodyjna niż inne, o akcencie odrębnym od standardowego brytyjskiego. Ma sporo zapożyczeń z języka walijskiego.

    Irish English / Hiberno-English (odmiana irlandzka)
    Jest to dialekt używany na terenie Irlandii, głownie Irlandii Północnej. Jest on pod dużym wpływem rdzennego języka irlandzkiego. Ma odrębną wymowę i słownictwo (głównie zaczerpnięte z języka irlandzkiego), ale również oryginalną składnię i pewne reguły gramatyczne. Na przykład w języku irlandzkim nie ma słów "tak" i "nie" używanych jako odpowiedź na pytanie. Również posługując się
    angielskim, Irlandczyk raczej powtórzy czasownik: "Are you coming home soon?" "I am."

    South African English (odmiana południowoafrykańska)
    Ta odmiana języka angielskiego jest używana w Republice Południowej Afryki. Gramatycznie jest identyczna z odmianą brytyjską, jednakże rozwinęły się dosyć duże różnice w słownictwie. Istnieje bardzo duża liczba zapożyczeń z germańskiego języka Afrikaans (język holenderski, który rozwinął się w Afryce) oraz z rodzimych języków afrykańskich.

    Odpowiedzmy zatem na pytanie: jakiego angielskiego uczymy się w szkołach językowych?
    Większość standardowych kursów języka angielskiego, opartych na podręcznikach przygotowywanych przez specjalistów w wielu wydawnictwach, uczy nas tzw. Standard English. Jest to język brytyjski, zwany także 'BBC English', gdyż był on swego czasu wymagany wśród prezenterów radia i telewizji BBC. Jeśli jednak podręcznik jest współczesny i naprawdę dobrze zaprojektowany, pozwoli nam zapoznać się również z American English, który jest być może nawet bardziej popularny w praktyce, a nawet z Australian English. Materiały audio pozwalają nam też na zapoznanie się z wieloma różnymi akcentami.

    Najlepszą metodą nauki jest praktyczne połączenie zajęć polskiego lektora, który jest odpowiedzialny za gramatykę, opracowanie słownictwa oraz weryfikację wiedzy z zajęciami konwersacyjnymi z Native Speakers. Ci ostatni to rodzimi użytkownicy języka, pochodzący nie tylko z Wielkiej Brytanii czy USA, ale też krajów afrykańskich, Australii czy Indii. System dualny zajęć, który oferowany jest przez niektóre szkoły angielskiego zdecydowanie może przybliżyć różne odmiany angielskiego. Wtedy nauka to nie tylko wkuwanie tony nowych słówek, ale uczestniczenie w ciekawych konwersacjach. Kontakt z żywym językiem to wspaniała okazja na wzmocnienie umiejętności komunikacyjnych oraz przełamanie barier w mówieniu. Podświadomie zaczynamy mówić i myśleć po angielsku, bo wiemy że nasz rozmówca nie zna polskiego i na nic się zdadzą wstawki typu „a jak to jest po angielsku”. Gimnastykujemy nasz mózg na różne sposoby, pomagamy sobie rękami lub rysujemy komiksy, ale grunt, że się dogadujemy. Bo najważniejsze to przestać bać się mówić. Spotykając się z Native Speakers z różnych krajów, w których angielski jest językiem urzędowym dodatkowo wzbogacamy swoją wiedzę o ciekawostki kulturowe z odległych miejsc naszego globu. Oprócz tego poznajemy różne akcenty i odmiany języka.

    Nie traktujmy nauki języka jako kolejny obowiązek do wykonania. Niech to będzie fajna przygoda, dzięki której spotykamy nowych ciekawych ludzi, poznajemy kultury i dzięki zdobytej wiedzy możemy się swobodnie komunikować w globalnej wiosce, jaką staje się dzisiaj świat. Pamiętajmy więc, że nie ma jednego angielskiego, jest wiele jego odmian, ale dzięki temu nasza nauka może być bardziej urozmaicona i ciekawa. W końcu, ucząc się jednego języka, mamy szansę nauczyć się tak naprawdę wielu.

    Patrycja Jeziorek
    Lektor języka angielskiego
    Egzaminator TELC
    www.englishforyou.pl  

  • Angielski w wakacje – dlaczego warto?

    Zbliżają się wakacje. To dla wielu z nas czas relaksu, odpoczynku od codziennych spraw, od pracy, a dla studentów i uczniów także od całorocznej nauki. Warto jednak zastanowić się, czy nie warto spożytkować wakacji do tego, by poszerzyć swoją wiedzę i umiejętności w posługiwaniu się językiem obcym. Ofert kursów i zajęć wakacyjnych jest dużo, być może opłaca się je więc rozważyć. Poniżej kilka argumentów za tym, że warto.

    Kurs w pigułce
    Problemem dla wielu osób korzystających ze standardowych kursów semestralnych jest fakt, że wymaga to od nich poświęcenia swojego wolnego czasu na przestrzeni wielu miesięcy. Czasem trudno jest pogodzić obowiązki szkolne czy zawodowe z przyswajaniem języka. W wakacje zazwyczaj mamy więcej wolnego czasu, a dzień jest dłuższy, co sprzyja temu, by zarezerwować trochę swojego czasu na naukę. Kursy wakacyjne charakteryzują się tym, że są kursami skondensowanymi – spotkania odbywają się systematycznie w przeciągu jednego lub dwóch wakacyjnych miesięcy. Dzięki temu poświęcamy tylko wycinek roku, a nauczyć się możemy całkiem sporo.

    Intensywnie
    Zajęcia na kursach semestralnych zazwyczaj nie mają intensywności większej niż 2 spotkania po 90 minut. Na kursie wakacyjnym mamy możliwość uczyć się nawet codziennie, bądź przynajmniej kilka razy w tygodniu, po dwie lub więcej godzin lekcyjnych. W efekcie, materiał z kilku miesięcy zajęć standardowych możemy zdobyć w kilka tygodni. Intensywność pracy i duża systematyczność spotkań na pewno przekłada się na szybsze postępy w nauce.

    Sam wybierasz, ile czasu poświęcisz nauce
    Zapisując się na zajęcia w roku szkolnym mamy do wyboru pewne ścisłe godziny zajęć. Kursy wakacyjne pozwalają nam na większą swobodę wyboru. Możemy skorzystać z zajęć grupowych, jednakże możemy tez postawić na kursy indywidualne, co sprawi, że będziemy mogli korzystać z zajęć w naprawdę dogodnych dla siebie porach i terminach. W ten sposób dostosujemy tempo i intensywność zajęć do swojego planu dnia. To naprawdę duża zaleta.

    Sam wybierasz, czego się uczyć
    Wybór intensywności nauki to jeden z większych plusów tego typu zajęć. Kolejną zaletą jest to, że sami możemy zdecydować, czego i z kim będziemy się uczyć. Kursy w trakcie roku szkolnego z reguły są kursami General English, na których uczymy się języka ogólnego, równomiernie rozkładając nacisk na poszczególne sprawności językowe. Kursy wakacyjne dają zazwyczaj możliwość ”profilowania” zajęć. Możemy się więc zdecydować na kurs typowo gramatyczny, z polskim lektorem, albo wybrać kurs konwersacyjny, najczęściej prowadzony przez native speakers. Możemy też skorzystać z kursu o konkretnej tematyce, np. Office English lub Angielski w Podróży. Jeszcze ciekawiej jest przy ofercie kursów indywidualnych, gdyż wtedy możemy sami ”wyrzeźbić” kurs zgodnie z osobistymi preferencjami. W ten sposób nasza nauka jest maksymalnie efektywna, bo uczymy się dokładnie tego, co jest nam potrzebne.

    Dla kogo?
    Kursy wakacyjne są dobrym rozwiązaniem zarówno dla osób, które myślą o nauce długofalowo, jak i dla tych, którzy w krótkim czasie chcą osiągnąć konkretny cel. Ci pierwsi, którzy zazwyczaj korzystają z zajęć w roku szkolnym, często odczuwają brak ciągłości zajęć podczas przerwy wakacyjnej. Dla nich to idealna okazja do nadrobienia braków z dopiero co zakończonego kursu i usystematyzowania wiedzy przed regularnym kursem od jesieni. Tym drugim, szybki kurs wakacyjny może pomóc przygotować się do rozmów o pracę, egzaminu czy też ważnej podróży służbowej, a nawet wypadu wakacyjnego. Kurs językowy w wakacje jest też bardzo dobrym rozwiązaniem dla maturzystów, którzy chcą pogłębić swoje zdolności językowe zanim wybiorą lektorat na studiach.

    Wyjechać czy zostać w domu?
    Decydując się na kurs w wakacje, mamy również możliwość wyboru między kursem stacjonarnym a wyjazdowym. Kurs wyjazdowy, najczęściej w kraju, w którym dany język jest wiodącym, jest oczywiście droższy, ale pozwala połączyć przyjemne z pożytecznym – naukę i odpoczynek. Jakże miło jest pogłębiać wiedzę podczas zajęć, a potem spędzać miło czas zwiedzając lub oddając się innym ciekawym zajęciom. Możliwość natychmiastowego wykorzystania świeżo nabytej wiedzy w praktyce jest zdecydowanie największym plusem tego typu kursów. Kurs stacjonarny sprawdza się natomiast dla tych, którzy nie mogą do końca oderwać się od codziennych obowiązków i nie dysponują wystarczająco zasobnym portfelem. Letnia pogoda, czy w domu czy też za granicą, nastraja optymistycznie i pozwala cieszyć się zdobytą wiedzą.

    Jak widać, kursy wakacyjne mają wiele zalet. Mamy mnóstwo możliwości, aby nabywać cenne umiejętności, jak chcemy, kiedy chcemy i gdzie chcemy. Elastyczność takich kursów sprawia, że cieszą się one coraz większym powodzeniem wśród chętnych do nauki języków obcych. Jeśli zastanawiasz się więc, co zrobić ze swoim wolnym czasem podczas wakacji, zastanów się, czy wakacyjny kurs nie jest dla Ciebie dobrym rozwiązaniem. Być może zobaczymy się na jednym z nich!

    Patrycja Jeziorek – lektor języka angielskiego w warszawskiej szkole English For You oraz egzaminator TELC – radzi jak wykorzystać wakacje na naukę angielskiego. 

    Patrycja Jeziorek
    Lektor języka angielskiego
    Egzaminator TELC
    www.englishforyou.pl

  • Koniec języka za przewodnika, czyli angielski w Afryce


    Pragniemy Państwu przedstawić dwoje Polaków – Izabelę i Piotra Witkowskich, którzy własnym samochodem pokonali 21 tys. km Czarnego Lądu w 65 dni. Którzy przemierzyli trudne tereny Etiopii, Tanzanii, Kenii, Namibii i triumfalnie dotarli do najdalej wysuniętego na południe Afryki terenu – Przylądka Dobrej Nadziei w RPA (dalej jest już tylko Antarktyda). Którzy doświadczyli niebezpiecznych przygód narażając się na konfrontacje z krokodylami, słoniami, skonfliktowanymi plemionami. Podróżnicy ci wiedzą też jak bardzo ważna jest komunikacja z innymi podczas wyprawy. Jako właściciele szkoły English For You (profil na: http://www.englishforyou.pl/portetywlascicieli.html) biegle porozumiewają się w języku angielskim, co ułatwia im przemierzanie świata – wzdłuż i wszerz (przebyli też drogę 21 tys. km do Pekinu i z powrotem).

    W maju 2009 pakujemy walizki, wrzucamy sprzęt biwakowy na jeepa, który ugina się pod naporem niezbędnych części zamiennych, narzędzi i jedzenia i ruszamy wprost na południe. Naszym celem jest Przylądek Dobrej Nadziei, nasz prywatny koniec świata. Przed nami trzy kontynenty, dwa zwrotniki, równik, masa przygód i ponad 20 tysięcy kilometrów pod kołami. W podróżach kochamy odkrywanie świata, nowe kultury i obyczaje, a nade wszystko spotkania z ludźmi. Ale do tego niezbędna jest znajomość języków obcych, a zwłaszcza angielskiego. To właśnie język jest kluczem otwierającym niejedne drzwi i w konsekwencji niejedno serce. Na naszej trasie najważniejszy jest angielski, którym oboje biegle władamy. Swobodna komunikacja jest bardzo ważna na kolejnych granicach, które przekraczamy wypełniając stosy arcyważnych dokumentów. Największy rekord w liczbie zdobytych stempli bijemy wspinając się na piramidę maksymalnej maksymalizacji egipskiej biurokracji. Egipt to również strategiczny przystanek w podróży. Tu odwiedzamy ambasadę sudańską i staramy się o wizę do tego kraju. I znów niezbędny okazuje się angielski, bo właśnie w tym języku wypełniamy wnioski. Odrapane ściany, wspólny kubek uwiązany ordynarnym łańcuchem do beczki z wodą oraz zapach stęchlizny w wydziale konsularnym daje nam przedsmak przygody w Sudanie. Zanim jednak stajemy na spieczonej słońcem sudańskiej ziemi kilka razy tracimy dech w piersiach. Pierwszy raz ustaje akcja serca, kiedy ładujemy Jeepa na wątpliwej wytrzymałości barce, którą w towarzystwie niezliczonych paczek ma samotnie przepłynąć Jezioro Nassera. My z kolei odcinamy się od niecichnących wrzasków w śmierdzącej kajucie na niewielkim, acz do granic możliwości przeładowanym stateczku. Po drugiej stronie jeziora czeka na nas Magdi, uśmiechnięty i przemiły Sudańczyk, który zabiera nas do swojego, typowego nubijskiego domu. Nie ma tu drzwi ani okien, a ściany otwartego domu bielone są wapnem. Magdi, władający poprawną angielszczyzną pomaga nam w skomplikowanej procedurze wjazdowej. Na wspomnienie dwóch niezapomnianych wieczorów z jego rodziną łza się w oku kręci. Śpimy na metalowych łóżkach zapadających się w pustynny piasek. Nad głowami mamy jedynie rozświetlone gwiazdami czarne sklepienie. Tymczasem do portu, ku naszej niepohamowanej radości przybija barka z Jeepem na pokładzie. Szybko jednak okazuje się, że znów potrzebujemy natychmiastowej reanimacji. Po cienkich deszczółkach, zastępujących trapy ma stoczyć się na brzeg blisko trzytonowy Jeep. Chyba bardziej wiarą w cuda niż jakimikolwiek prawami fizyki Piotrowi udaje się dokonać tej karkołomnej sztuki. Szalony wyczyn zostaje nagrodzony gromkim aplauzem zebranej w pośpiechu skromnej widowni, złożonej głównie z załogi barki, Magdiego i mnie. Teraz już możemy ruszać dalej. Wrota piekła stoją otworem. Przed nami pustynia i 55 stopni w cieniu, którego ze świecą na darmo szukać. Magdi żegna nas optymistycznym stwierdzeniem: „Five hours Dongola, five hours Khartum”, w co kompletnie nie wierzymy. I słusznie. Walczymy z ukropem, który do czerwoności rozpala nie tylko silnik jeepa, ale i nasze mózgi, z luźnym piachem i brakiem jakichkolwiek oznaczeń, żeby do Chartumu dotrzeć po bitych trzech dniach.

    Przed nami Etiopia i choć to kraj, posiadający własny, unikatowy język amaric, tutaj też w prostej, codziennej komunikacji posługujemy się z powodzeniem angielskim. Nawet w najmniejszej, z pozoru ukrytej przed światem wiosce zawsze znajdzie się jakiś wyrostek, który z daleka krzyczy „Hello, how are you?” Szybko jeden wyrostek zamienia się w pokaźną grupkę wyrostków, pretendujących do bycia naszym osobistym przewodnikiem. Ciężko tu o demokratyczny sposób wyboru najlepszego kandydata, więc wzniecając tumany kurzu ciągnie się za nami cała plejada różnego wzrostu i ubrania przewodników. Etiopskie dzieci, objęte obowiązkiem szkolnym uczą się angielskiego, więc szybko wywiązuje się rozmowa. Chętnie opowiadają o okolicy, w której żyją, choć ich ulubionym zwrotem jest „one dollar”. Zamiast dolara sprawiamy im prawdziwą futbolową piłkę i teraz razem z Piotrem pół wioski ugania się za nią po boisku, urządzonym wprost na prowizorycznym pasie startowym. Tuż obok trawę skubią krowy i osły. Etiopia to dla przybywającego podróżnika przede wszystkim Dolina Omo, gdzie można spotkać pierwotne ludy Mursi, Hamer, Erbore i inne. Tutaj znów niezbędne jest towarzystwo lokalnego przewodnika, który nie tylko zna angielski, ale przede wszystkim język plemienny klanu, do którego się akurat wybieramy. To on w naszym imieniu uzgadnia z wodzem wysokość „opłaty wjazdowej” do ich koczowniczej wioski i czas, jaki możemy w ich towarzystwie spędzić. To ostatnie miejsca w Afryce, gdzie mieszkający w zbudowanych na prędce szałasach pierwotni ludzie w opaskach na biodrach i z niezliczoną ilością oryginalnych ozdób w różnych częściach ciała nie ulegli jeszcze totalnej komercjalizacji i nie robią specjalnych pokazów dla turystów. Przedstawiciele plemienia Mursi witają nas z naładowanymi kałasznikowami na gołych plecach. Nie sprzeciwiamy się i dokładamy jeszcze banknoty do kupki, którą dzierży wódz i kręci z niezadowoleniem głową. Nie liczy się wartość kupki wymiętych etiopskich pieniędzy, a jej objętość. Teraz droga wolna. Nasz kilkunastoletni przewodnik ustala teraz warunki fotografowania i razem z wodzem wybiera co bardziej okazałe „modelki”. Kobiety z nagimi piersiami i ogromnymi glinianymi krążkami w dolnych wargach zamiast ustawiać się do zdjęć otaczają mnie ciasnym kręgiem i w najlepsze nabijają się z mojego nosa i piegów. Któraś nawet próbuje zeskrobać je z moich ramion.

    Z Etiopii wjeżdżamy do Kenii, w której angielski na równi z suahili jest językiem urzędowym. Kenijczycy ze swobodą przeskakują z jednego na drugi. Czytają lokalną gazetę po angielsku na lichej ławeczce przed jeszcze lichszym sklepikiem wielobranżowym, żeby za chwilę skomentować najświeższe doniesienia z kraju i ze świata w suahili. Tutaj biały przybysz jest synonimem bogactwa, z którego trzeba ściągnąć jak najwięcej gotówki, więc najczęściej witani jesteśmy „give me one dollar”. Co bardziej nieśmiali, zaskoczeni naszym widokiem szybko przerabiają ceny w karcie dań w lokalnym barze typu „fast food”. Co bardziej pomysłowi liczą na łatwy zarobek przebijając najpierw szpikulcem nowiutką chłodnicę w jeepie, żeby po chwili z jak najbardziej niewinną miną, w gotowych do pracy ubraniach roboczych zaoferować naprawę w prowizorycznym warsztacie, po którym plączą się obok znudzonych życiem kaczek, mocno zapchlone kundle, zajadle ujadające na nasz widok. Nie dość, że wystawiają cennik jak z europejskiej, najwyższej klasy autoryzowanej stacji obsługi, to jeszcze nie chce im się od „spracowanych” rąk odkleić zestaw nierdzewnych narzędzi Piotra. Przygodę kończy polsko-angielska wiązanka przekleństw, wprawiająca w niepokojące wibracje niewielki kantorek szefa pożal się Boże ekipy niedoszłych mechaników samochodowych.

    W Tanzanii angielski ląduje na samym dnie naszych bagaży, a w ruch idą ręce i zeszyt zapełniający się coraz zabawniejszymi komiksami. Jeśli nie włada się językiem suahili należy z miejsca przestawić się na język migowy, wzbogacony o historyjki piórkiem malowane. Trudności komunikacyjne w tym kraju rekompensuje brak chciwości, co tak bardzo dało nam w kość w Kenii. Dla odmiany spotykamy polską ekipę budowlaną i tym razem wznosimy toasty w języku ojczystym, świętując spotkanie w tak zaskakującym miejscu na świecie. Obcujemy też z dziką naturą, spotykając afrykańskie zwierzęta tuż przy głównych drogach. Nieustannie przecinają się szlaki zwierząt z człowiekiem, stawiając te pierwsze na z góry przegranej pozycji. Mijamy właśnie dwie lwice z młodymi, ucztujące nad świeżo upolowanym bawołem. Nie przeszkadzają im pędzące ze świstem ciężarówki. Liczy się jedynie łup.

    W Zambii znów swobodnie rozmawiamy po angielsku, choć kompletnie nie słuchamy się miejscowej braci i ruszamy do Lusaki szlakiem, którego nie ma na mapie. Na własne życzenie gubimy się w buszu, uciekamy przed rozwścieczonymi słoniami i przeprawiamy się na tratwie zbudowanej z beczek przez rzekę pełną krokodyli. Śpimy w słomianej chatce dla myśliwych tuż obok chrapiących głośno hipopotamów i zakopujemy się w piachu nad brzegiem rzeki, którą jeep musi pokonać siłą ukrytych pod maską koni mechanicznych. I znów serce na chwilę przestaje bić, kiedy Piotr wchodzi do rzeki, w której czają się krokodyle. A robi to bynajmniej nie dla ochłody, a żeby oszacować jej głębokość i sprawdzić jakość dna. Wykończeni docieramy do Lusaki. Po drodze jeszcze przechodzimy kontrolę tse tse, podczas której roześmiany strażnik poluje dziurawą muchołapką na groźne muchy. Stolica Zambii jawi się nam, jako oaza nowoczesności i cywilizacji. W tym miejscu jeep wzbudza ogromne zainteresowanie, podszyte powątpiewaniem czy aby na pewno dotarliśmy tu tylko we dwójką drogą lądową aż z dalekiej i zimnej Polandii. Jesteśmy wielokrotnie zaczepiani i zmuszani do opowiadania naszych przygód. I znów idzie w ruch angielski. Nie ukrywam, że te spotkania sprawiają nam wiele radości i napełniają coraz bardziej wiarą w sukces naszej afrykańskiej misji. Przed nami już tylko Botswana, Namibia i RPA.

    W mało zaludnionej Namibii bardziej niż angielski przydałby się niemiecki, którym władają biali potomkowie germańskich kolonizatorów. Nie ma jednak pensjonatu, gdzie nie można się dogadać w brytyjskim dialekcie. Przekonujemy się o tym zwłaszcza kiedy pada nam pompa paliwa, zmęczona wątpliwej jakości benzyną. W prowincjonalnej stolicy Namibii, w Windhoek bez trudu udaje nam się wymienić. Zwłaszcza, że zapasową zabraliśmy przezornie z Warszawy.

    Teraz już tylko Zwrotnik Koziorożca i rzeka Oranje i jesteśmy w upragnionej Republice Południowej Afryki. Jeszcze tylko zaledwie 600 km i stoimy na skraju Afryki. Tej radości nie da się w żaden sposób pohamować. To bo jak tłumić szczęście, kiedy spełniają się marzenia? Przed nami już tylko wezbrany ocean, a dalej Antarktyda. Misja skończona, butelka po szampanie pusta. Tylko ta radość dalej rozsadza nasze roześmiane serca.

    Teraz nawiązujemy współpracę z przemiłą Colleen w kapsztadzkim porcie i ekspediujemy jeepa do domu. Czas, żeby odpoczął. Nie sposób tego zorganizować bez angielskiego, w którym sporządzona jest umowa.

    Oczekując kilka dni na lot do Warszawy poznajemy członków lokalnej grupy offroadowej i razem z nimi spędzamy weekend na pobliskich wydmach. Do rana, przy ognisku i skwierczących kiełbaskach snujemy afrykańską opowieść. Afryka to bogactwo kolorów, smaków i zapachów. Żeby to bliżej poznać trzeba obcować z jej mieszkańcami. Znajomość angielskiego jest niewątpliwie zdolnością wielce w tym miejscu pożądaną.

    Aby bliżej poznać sylwetki uczestników wyprawy African Express zapraszamy na stronę www.englishforyou.pl

    Tekst i zdjęcia: Izabela i Piotr Witkowscy

  • Jak skutecznie nauczyć się angielskiego?

    Gdy zaczynasz uczyć się nowego języka, zastanawiasz się, jak to zrobić skutecznie, tak, aby Twoja nauka przyniosła pożądane efekty. Oto kilka rzeczy, o których, moim zdaniem, warto pamiętać:

    Po pierwsze, nie bój się
    Jednym z najważniejszych problemów osoby wkraczającej w świat nowego języka jest strach. Wielu z was czuje lęk przed odezwaniem się w języku angielskim w obawie przed ośmieszeniem się. To błąd. Najszybciej uczysz się poprzez wykorzystywanie w praktyce świeżo nabytych umiejętności oraz w efekcie doprowadzanie ich do perfekcji. Powiedzenie „praktyka czyni mistrza” (Eng. Practice makes perfect) ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Zanim dziecko nauczy się samodzielnie jeść, zawartość łyżeczki wielokrotnie ląduje na stole bądź jego kolanach. Ale dziecko się nie zniechęca. Pomimo nieudanych prób zawzięcie dąży do celu, jakim jest uniezależnienie się od rodzica w sferze posiłków. I pewnego dnia osiąga ten cel. Tak samo jest z nauką języka – ćwicz jedno słowo, zdanie, etc. tak długo, aż wyjdzie ci to dobrze. Nie pozwól aby strach powstrzymał cię przed osiągnięciem upragnionego celu.

    Po drugie, motywacja na wagę złota
    Nauka bez motywacji jest nużąca i zniechęcająca. Uświadom sobie powód, dla którego się uczysz. Chcesz znaleźć lepiej płatną pracę, studiować za granicą, a może po prostu zrozumieć o czym śpiewa Twój ulubiony wykonawca? Każdy powód jest dobry, bo zachęca Cię do dalszej nauki. O ile łatwiej nauczyć się czegoś, jeśli samemu się tego chce, a nie wtedy kiedy jest się zmuszanym. Stwórz plan i konsekwentnie go realizuj. Efekty zobaczysz szybciej niż Ci się wydaje. Pamiętasz wyniki wszystkich meczów swojej ulubionej drużyny? A może nazwy wszystkich płyt ulubionego artysty? Zastanawiasz się czemu te fakty bez problemu trafiają do Twojej głowy? Bo to Twoja pasja, ona sprawia, że jesteś otwarty na wiedzę. Podobną pasję możesz w sobie rozwinąć i dla języka obcego. Zainteresuj się krajem, z którego on pochodzi, jego kulturą, historią. To na pewno zmotywuje Cię do nauki języka.

    Po trzecie, samo nie przyjdzie
    Jeśli myślisz, że samo uczestniczenie w kursie języka pozwoli Ci opanować go szybko i na wysokim poziomie, to jesteś w błędzie. Jeśli przekonują Cię zapewnienia o wysokiej skuteczności rewelacyjnej nowej metody, wykorzystywanej przez jakąś szkołę, dzięki której nie będziesz musiał praktycznie nic robić, a język sam wejdzie Ci do głowy, to oszukujesz sam siebie. Oczywiście, dzięki ciągłym pracom naukowców możesz korzystać z coraz to nowszych i skuteczniejszych metod nauki języków, ale pamiętaj o jednym: nie wystarczy, że ”zapłacisz i masz”, nic samo nie przyjdzie. Każdej metodzie należy poświęcić swój czas i trochę wysiłku. Dopiero wtedy masz szansę na wyniki.

    Po czwarte, zrozum, nie zakuwaj
    Pamiętasz studencką zasadę trzech Z? Zakuć, zdać, zapomnieć. No właśnie, zapomnieć.. Materiał wyuczony na pamięć jest mniej trwały niż informacje przyswojone poprzez zrozumienie. Próbując coś zrozumieć myślisz, kojarzysz, analizujesz, porównujesz. Taka metoda trafia do podświadomości i dzięki temu jest mniej ulotna. Staraj się zrozumieć zasady gramatyczne, jakoś je sobie wytłumaczyć. Dobre będzie też porównywanie ich z zasadami języka ojczystego. Skojarzenia są natomiast pomocne zwłaszcza w nauce słówek. Ucząc się nowego zwrotu czy czasu, odnoś jego użycie do konkretnych, życiowych sytuacji. Dzięki temu będzie Ci łatwiej je przywołać w odpowiednich okolicznościach.

    Po piąte, otaczaj się językiem
    Jednym z najlepszych sposobów na naukę języka jest otaczanie się nim. Rób notatki po angielsku, korzystaj z anglojęzycznej literatury, słuchaj radia, muzyki, oglądaj wiadomości, filmy, programy telewizyjne – wszystko po angielsku. Możesz wypisywać sobie nowe słówka na karteczkach i naklejać je w różnych miejscach w domu. Przechodząc obok zerkaj na nie. Rozmawiaj ze znajomymi po angielsku – oni pewnie też uczą się tego języka. Znajdź też anglojęzycznych przyjaciół korespondencyjnych (eng. penpals / penfriends) w internecie i czatuj z nimi jak najczęściej. Ważne jest też nauczyć się słuchać języka – włącz więc radio, płytę cd bądź audiobook i słuchaj – o wiele trudniej jest zrozumieć język, kiedy nie widzi się mówiącego.

    Po szóste, systematyczność to klucz
    W przypadku nauki języka, systematyczność jest naprawdę bardzo istotna. Tutaj jej brak odczujesz najdotkliwiej, tu najtrudniej zapełnić luki, douczyć się pewnych rzeczy. I nie chodzi tu jedynie o przypominanie sobie słówek i regułek z zeszytu (choć to też ważne), ale także o systematyczny ”żywy” kontakt z językiem. Czytaj, oglądaj, rozmawiaj. W przypadku języka trzeba przecież pamiętać wszystko – to czego nauczyłeś się dwa lata temu, jak i materiał z wczorajszych zajęć. Systematycznie korzystając z języka nie musisz już przypominać sobie co chwila ”zagubionych” słówek. Nauczone kiedyś zasady i zwroty po prostu wchodzą Ci w krew.

    Po siódme, powtarzaj, powtarzaj, i jeszcze raz powtarzaj
    Wiele osób wracających do nauki angielskiego po kilku latach przerwy mówi mi, że nie miały okazji używać języka przez te lata i wiele rzeczy zapomniały. Inne osoby, które ciągle się uczą, często łapię na tym, że świetnie kojarzą słówka z aktualnie przerabianego tematu, a nie pamiętają już tych, których uczyły się w poprzednim bloku tematycznym. Dlatego tak ważne jest, aby powtarzać sobie materiał. I nie musisz w tym celu ślęczeć nad książką. Znacznie łatwiejszą formą usystematyzowania, przypomnienia sobie wiadomości jest czytanie, od czasu do czasu oglądanie anglojęzycznej telewizji. Szukaj książek, czasopism, artykułów na znane Ci tematy. Niedawno uczyłeś się o zwierzętach? Zajrzyj do National Geographic, obejrzyj Animal Planet. Może przy okazji dowiesz się czegoś nowego?

    Po ósme, nie daj się rutynie
    Pamiętaj, rutyna Cię ogranicza! Masz swoją sprawdzoną metodę nauki, np. słówek? Świetnie, ale spróbuj czasem czegoś nowego. Wykorzystaj wszystkie możliwości. Korzystanie ze wszelkich dostępnych metod, źródeł i narzędzi do nauki języka sprawi, że nauka będzie ciekawsza, i, co równie ważne, szybsza i skuteczniejsza. Oglądaj anglojęzyczną telewizję, czytaj czasopisma, tłumacz piosenki, czytaj anglojęzyczne strony w internecie, koresponduj z ludźmi z całego świata. W ten sposób nie wpadniesz w rutynę, a nauka Ci się nie znudzi.

    Po dziewiąte, nie bój się testować swojej wiedzy
    Wielu uczniów uważa, że ćwiczenia i testy to najnudniejsza i najmniej ”życiowa” część nauki języka. Żmudne uzupełnianie ćwiczeń i rozwiązywanie testów wydaje się być zaprzeczeniem idei ”życiowego” i praktycznego nabywania i wykorzystywania umiejętności językowych. Jednakże rozwiązywanie zadań i testów, np. na stronach internetowych, bądź w interaktywnych kursach komputerowych, może być swoistym punktem odniesienia do porównania swoich rezultatów. Zrób test dziś, następnie powtórz go za miesiąc i zobacz jakie postępy zrobiłeś. W ten sposób zobaczysz, co musisz jeszcze poprawić, ile jeszcze brakuje Ci do wymarzonego poziomu znajomości języka.

    Po dziesiąte, baw się!
    Nie pozwól, aby nauka języka stała się dla Ciebie przykrym obowiązkiem. Mam nadzieję, że korzystając z powyższych sugestii, uda Ci się tego uniknąć. Znajdź swój sposób na angielski, a zapewniam Cię, że nauka nigdy nie będzie nudna i nieefektywna.

    Patrycja Jeziorek
    Lektor języka angielskiego
    Egzaminator TELC

    www.englishforyou.pl