28 grudnia, 2025

4 przemyślenia na temat “Pokolenie, które nie przeżyło wojny

  1. Jak na „tak młodego człowieka” bardzo dojrzały tekst. Mamy podobne zdanie na pewne fakty.
    To miło poczytać coś, co jest w zgodzie z własnymi poglądami. Dzięki.
    Mirosław(mirgag)Gągalski

  2. Media rzeczywiście nie podają nam prawdziwych/wszystkich informacji, podam kilka przypadków:

    1. Stoczni nie sprzedano katarczykom, bo nie wpłynęły pieniądze, miały wpłynąć do północy 18.08.09… bzdura i „zagranie dramatyczne”, bo o tym że tych pieniędzy nie ma było już wiadomo ok. godziny 19 – ostatni przelew między bankowy wychodzi o 18.30… a następny dopiero o 9 rano dnia następnego, a przelewy zagraniczne idą z reguły kilka dni, no chyba że dla 381 mln są inne reguły zachowań bankowców….

    2. Kilka dni temu media „zachwycały” się informacją że w tatrach można spotkać żmiję… we Wrocławiu też i całkiem nie dawno pokąsała człowieka…

    i znajdzie się o wiele więcej przykładów, które zacząłem dostrzegać w ciągu ostatnich miesięcy – wszystkich teraz nie pomnę….

  3. Zawsze cieszy mnie gdy wśród wielu miałkich i zgodnych z modą frazesów zauważę chwilę zastanowienia i refleksji. Szczególnie jeżeli jej autorem jest młody (sądząc po zdjęciu) człowiek. W dodatku ktoś kogo, z całym szacunkiem, o to bym nie posądzał. Czytam różne, opracowywane w amerykańskim stylu, podręczniki w rodzaju chcieć to móc, albo wystarczy zaprogramować się na sukces. W ten sposób poznaliśmy się w sieci. Porady bogatego ojca i takie tam. A tu proszę: Zachęcam do myślenia. No, no.
    Ja też należę do pokolenia powojennego. Jednak różnimy się dystansem do wojny i doświadczeniem komunizmu. Ja w nim wyrosłem, a wspomnienia o wojnie miałem żywe wokół siebie jako dziecko. Wojnę doświadczyli moi nauczyciele, moi rodzice i dziadkowie, wielu znajomych.
    Słuchałem o okrucieństwach i bohaterstwie, wypędzeniach, kradzieżach, głodzie. Wokół mnie trwał świat zbudowany na kłamstwie komunistycznym. Przez to rzeczywistość dla małego dziecka wydawała się niespójna, chociaż wtedy nie potrafiłem tego zdefiniować i zrozumieć.
    W jakimś sensie życie polegało na przetrwaniu. Mogłem czytać, ale nie mogłem poznawać świata podróżując. Mogłem dyskutować z kolegami, ale nie na wszystkie tematy. Mogłem marzyć, ale na spełnienie marzeń nie miało mnie być stać. Nigdy. I potrafiłem się z tym pogodzić. Kiedyś mój szef i nauczyciel profesor Charzyński powiedział, że wojna to nie bohaterstwo. Wojna to nędza, głód i upokorzenie. Najważniejsza jest nie walka zbrojna na froncie zewnętrznym, czy wewnętrznym, a przetrwanie.
    Wojna to jeszcze coś. To bezwzględna weryfikacja zasad. Nie tylko poświęcenia i bohaterstwa, ale współczucia, człowieczeństwa, uczciwości i to wtedy, gdy za dochowanie zasad jesteśmy karani. Kiedy kara przeraża swoim nieludzkim okrucieństwem.
    Takich wyborów dokonywać nie musiałem, ale cwaniactwo, brak poszanowania własności, drobne kłamstewka były normą czasów mojej młodości. Wydobywać się z niej było trudno. I tego chyba dzisiejsze pokolenie wychowane już po stanie wojennym nie rozumie.
    Zgadzam się z tezą postawioną w artykule. Zagrożenia są inne, ale sprowadzają się do tego samego: relatywizacji wartości. Miałka papka większości seriali, bezmózdzy celebryci, lansowanie mody konsumpcji i kariery jest też groźne, chociaż inaczej.
    Ograniczone zaufanie do mediów musi być stawiane jako postulat, bo brakuje wewnętrznej busoli. Brakuje wartości. Do wartości chrześcijańskich nie wypada się odwoływać. To jest passe. To jest nieeuropejskie, nieatlantyckie, niewspółczesne.
    Sam odreagowuję. Działam w kilku stowarzyszeniach, filozofuję na blogu (http://a-co-na-to-czarny-kot.blog.onet.pl/), wyszukuję takich wyjątków jak ten.
    Czy to wystarczy? Nie wiem. Czuję, że czegoś brakuje. Może jeszcze na właściwe forum nie trafiłem. Może coś ciekawego zacznie się tutaj?
    Serdecznie pozdrawiam

Skomentuj Gość Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *