Blog

  • Serce w rozterce


    W dawnych czasach długie podróże morskie powodowały śmierć wielu marynarzy. Po 70 dniach diety pozbawionej witaminy C zaczynała się awitaminoza, a po czterech, sześciu miesiącach dochodziło do poważnego rozpadu ścian naczyń krwionośnych, niedokrwistości, wypadania zębów oraz wielu innych bardzo przykrych objawów.

    Doprowadzało to do samoistnych krwawień, a później do krwotoków wewnętrznych i zgonów. Mimo że choroba ta, nazwana szkorbutem, dziesiątkowała dawnych marynarzy, nigdy nie zachorowały na nią zwierzęta podróżujące statkami. Szczury okrętowe czy koty trzymane do ich zwalczania czuły się wyśmienicie. Wytłumaczenie tego faktu jest bardzo proste. Zwierzęta te, tak jak 99 proc. wszystkich zwierząt, produkują samoistnie witaminę C, która jest niezbędna do syntezy kolagenu, elastyny i innych związków. Kolagen zaś jest głównym składnikiem skóry i ścian naczyń krwionośnych, tworzy również fundament naszych kości.

    Naczynia krwionośne, a zwłaszcza wieńcowe serca, w ciągu całego naszego życia są poddawane nieustannej pracy. Prawie 100 tys. razy dziennie serce człowieka podnosi i obniża ciśnienie krwi, tłocząc ją nieprzerwanie przez tętnice i żyły. Nic dziwnego, że poddane największemu stresowi mechanicznemu tętnice serca zużywają się najszybciej i wymagają ciągłych napraw. Zbyt mało witaminy C w naszym pożywieniu prowadzi do osłabienia ścianek naczyń i powstawania mikrouszkodzeń.

    Organizm, nie mogąc ich naprawić z powodu niedoboru tej witaminy, stara się uszczelnić je za pomocą dostępnych środków. Używa do tego cholesterolu i innych tłuszczy transportowanych we krwi jako lipoproteiny (np. LDL). Ma to jednak poważny skutek uboczny. Z upływem czasu odkładanie się cholesterolu prowadzi do zmian patologicznych i formowania pokładów miażdżycowych w naczyniach, co ogranicza światło przepływu krwi. Przy długotrwałym niedoborze witaminy C pokłady cholesterolu stale rosną, prowadząc w skrajnych przypadkach do uniemożliwienia przepływu krwi. Jeżeli zdarzy się to w naczyniu krwionośnym dostarczającym krew do mózgu, dochodzi do udaru. Jeśli w sercu do zawału.

    Badania w tym kierunku zainicjował dr Matthias Rath we współpracy z dwukrotnym noblistą Linusem Paulingiem. Kontynuuje je Instytut Badawczy Dr. Ratha w Kalifornii. Kieruje nim, co jest powodem do dumy dla Polaków, dr Aleksandra Niedzwiecki. Jednym z dowodów potwierdzających wpływ witaminy C na choroby serca i umożliwiających proste tego zrozumienie, jest badanie, jakie przeprowadzono na świnkach morskich. Są one, tak jak i ssaki naczelne, wyjątkiem w świecie ssaków, ponieważ nie produkują samoistnie witaminy C. Aby zbadać wpływ tej witaminy w kierunku podatności na miażdżycę, podzielono świnki morskie na dwie grupy. Jedna z nich dostawała pożywienie bogate w witaminę C, a druga ilości odpowiadające minimalnemu zapotrzebowaniu na nią. Gdy przebadano je po jakimś czasie, okazało się, że w pierwszej grupie testowanych zwierząt nie znaleziono żadnych złogów w naczyniach krwionośnych.

    W drugiej złogi były znaczne, zwłaszcza w pobliżu serca. Wiele innych badań, włączając w to badania kliniczne, potwierdza niesłychaną ważność witaminy C dla zdrowia.

    Na świecie co sekundę ktoś umiera na jedną z chorób serca. Jest to ponad 12 mln ludzi rocznie. O parę rzędów więcej niż ilość zgonów wystarczająca do wzbudzenia w mediach ogólnoświatowej paniki, jak to było z ptasią grypą. Ale panika tamta spowodowała masowe wykupywanie szczepionek i innych lekarstw. Mimo że nie ma leków zwalczających wirusy, ponieważ nie mają one swojego metabolizmu, który można uszkodzić lub zdestabilizować. Pozostaje nam zadać pytanie: dlaczego wiedza na temat powiązania między witaminą C i chorobami serca, mimo że tak potrzebna i udokumentowana, nie jest powszechnie znana? Odpowiedź jest prosta – w czasach hiperkonkurencji, wyścigu szczurów oraz powszechnej pogoni za pieniądzem, który ze zwykłego przelicznika towarów i usług stał się głównym celem życia, przekazywana i podawana jest prawie wyłącznie informacja sensacyjna lub dająca bezpośredni zysk. Media, zwłaszcza ostatnio, skoncentrowały się na takich działaniach, które przynoszą pieniądze.

    Ważny jest reklamodawca i jego wpłaty. Mniej ważne jest, czy przekazywana informacja jest rzeczywiście rzetelna i korzystna dla jej odbiorcy. Czytelnicy ze zmęczenia i z braku czasu najczęściej ograniczają się do przejrzenia podstawowych informacji i przyswajają praktycznie wyłącznie zawarty w nich przekaz emocjonalny – sensacja, panika, kryzys, wojna, pandemia. Są to prawie wyłącznie przekazy negatywne. Czy nie czas zacząć poszukiwać pozytywów, optymalnych rozwiązań oraz rzeczywistej wiedzy zamiast taniej sensacji?

  • Zabójcze witaminy


    Z dużym zaskoczeniem i zainteresowaniem śledziłem w mediach nagonkę na witaminy. Z ciekawością przeczytałem dramatyczne artykuły „Zabójcze witaminy” czy „Naukowcy: witaminy mogą skracać życie”.

    Ponieważ nie lubię być manipulowany, ani nie zamierzam bezmyślnie realizować cudzych ukrytych celów, przeanalizowałem zarówno prace, na których oparte zostały te rewelacje, jak materiały związane z tym tematem.

    Ile witaminy w witaminie

    Na początek podstawowe informacje. By organizm człowieka mógł prawidłowo funkcjonować, musi otrzymywać w pożywieniu, w odpowiednich ilościach, oprócz znanych składników (węglowodanów, tłuszczów, białka i błonnika), ponad 50 różnych innych składników. Są to przede wszystkim te aminokwasy, których organizm człowieka nie potrafi sam wyprodukować. Absolutnie niezbędne do życia są również witaminy, które pełnią rolę aktywatorów procesów biochemicznych czy antyutleniaczy. Skupię się przede wszystkim na najbardziej znanej witaminie C, która występuje przede wszystkim w postaci naturalnych bioflawonoidów, czyli kwasu askorbinowego, askorbinianu wapnia, askorbinianu magnezu czy palmitynianu askorbylu.

    To, co kupujemy w aptekach pod tą nazwą, najczęściej nie jest naturalną witaminą C, ponieważ łatwiej i taniej można wyprodukować jej chemiczny odpowiednik, czyli krystaliczny kwas askorbinowy, który nie jest w żaden sposób powiązany z bioflawonoidami. Jest to bardzo opłacalne. Ma tylko jeden minus. Środek ten, jako obcy naturze, jest bardzo słabo przyswajalny i organizmowi trudno jest dostosować go do właściwej postaci. Blisko po trzech godzinach jego nieprzyswojona nadwyżka, czyli 98 proc., jest usuwana z moczem. Nadmiar tej „witaminy” niesie wiele skutków ubocznych, bo nie jest ona naturalna.

    Ponieważ leków pochodzenia naturalnego nie można patentować, lepiej nie rozpowszechniać informacji o różnicach między prawdziwymi i sztucznymi witaminami czy lekami. A przecież 80 proc. chemicznych i półsyntetycznych środków farmaceutycznych serwowanych pacjentom nie ma dowiedzionej skuteczności. W najlepszym razie zmniejszają one objawy, a nie przyczyny choroby.

    W świecie zwierząt tylko organizmy człowieka, małpy człekokształtnej, świnki morskiej i nietoperzy owocożernych nie produkują witaminy C. Przykładowo duży pies czy koza produkują dziennie na swoje potrzeby od 15 tys. do 20 tys. mg tej witaminy. Dieta dla małp człekokształtnych musi zawierać naturalnej witaminy minimum 2 tys. mg.

    Dzięki temu, że organizmy zwierząt produkują wystarczające ilości witaminy C, zawał serca czy choroby wirusowe są w ich świecie praktycznie nieznane. Tymczasem zalecane dzienne dawki dla człowieka są na poziomie 60 do 90 mg. W dodatku najczęściej sztucznej. Jest to mniej, niż potrzebuje mała myszka polna.

    Niedochodowe witaminy

    Czym to jest spowodowane? Może organizm człowieka działa zupełnie inaczej niż wszelkich innych stworzeń? Odpowiedź jest oczywiście twierdząca. Chory organizm człowieka zapłaci dużo za leczenie, a zwierzę nie. Wiadomo, że świnia choruje praktycznie na te same choroby, co człowiek. Ale hodowca nie zapłaci kroci za jej leczenie. Stąd bardzo tania i skuteczna profilaktyka. Przykładem niech będzie choroba wrzodowa, która jest spowodowana tą samą bakterią. Jej leczenie u świni kosztuje kilka złotych i daje efekt natychmiastowy. W przypadku człowieka taki błyskawiczny powrót do zdrowia byłby absolutnie nieopłacalny. Przecież jeżeli cierpi z bólu, to chętnie wydaje pieniądze na jego zmniejszenie. Czy i jak można mu to uniemożliwiać?

    Zastanówmy się, dlaczego akurat witaminy wzbudziły ostatnio tak wielką awersję. Odpowiedź jest prosta: ponieważ nie da się na nich bezpośrednio i dużo zarobić, a ponadto są wielkim zagrożeniem dla świata leków. Po odkryciach Instytutu Dr. Ratha zaczęła się w mediach nagonka na witaminy. Dotyczy ona zwłaszcza ich rewelacyjnej skuteczności w odpowiednio dobranych zestawach,
    np. przy zmianach nowotworowych czy chorobach serca. Fakt ten potwierdziły największe kierunkowe organizacje i instytuty światowe, takie jak „National Institutes of Health”. Ale sprawozdań instytutów czy organizacji prawie nikt nie czyta, podczas gdy rewelacje w mediach śledzi większość manipulowanego społeczeństwa. Typowe sztuczki socjotechniczne.

    Właściwe stosowanie prawdziwych witamin i innych niezbędnych składników w odpowiednich proporcjach zdecydowanie eliminuje liczbę klientów przemysłu farmakologicznego – najbogatszego lobby świata, co jest wielkim zagrożeniem dla przyszłych przychodów. Zainteresowanym pogłębieniem tego tematu polecam zapoznanie się z osiągnięciami dwukrotnego noblisty Linusa Paulinga i jego kontynuatora Matthiasa Ratha.

  • Bierne palenie – czynne zagrożenia dzieci

    Chroń siebie i swoje dziecko przed skutkami biernego palenia

    Początek września jest czasem rozpoczęcia nauki przedszkolnej i szkolnej dzieci. Warto przy tej okazji przypomnieć o poważnych zagrożeniach dla dzieci związanych z biernym paleniem.

    Już w na przełomie lat 60 i 70 rozpoczęto badania nad szkodliwym wpływem dymu tytoniowego na układ oddechowy dzieci, które były narażone na bierne palenie tytoniu. Na początku lat 90-tych dzięki licznym badaniom klinicznym wykazano związek między narażeniem na dym tytoniowy a występowaniem ostrych i przewlekłych chorób układu oddechowego czy też pojawieniem się (zaostrzeniem) objawów klinicznych astmy oskrzelowej. Istnieje wiele dowodów naukowych na szkodliwość biernego palenia, które powoduje te same problemy co palenie czynne.

    Według oficjalnego stanowiska Światowej Organizacji Zdrowia (World Health Organization – WHO) poza zakażeniami dolnych dróg oddechowych spowodowane biernym paleniem występują częstsze objawy podrażnienia dróg oddechowych, objawy astmy, zapalenie ucha środkowego, zwiększone ryzyko wywołania syndromu nagłej śmierci dziecka(sudden infant death syndrome – SIDS) zespołu nagłej śmierci niemowląt (tzw. śmierć łóżeczkowa) oraz takie nieswoiste zmiany, jak występowanie zaburzeń zachowania lub trudności w nauce.

    W Polsce pali ponad 9mln osób (30% społeczeństwa), 25 % niepalących dorosłych biernie pali w domu, a ok. 80% dzieci jest narażonych na dym tytoniowy w domu – uważa koordynatorka WHO w Polsce Anna Kozieł. Według prof. Witolda Zatońskiego palenie tytoniu to ciągle najważniejszy problem zdrowia publicznego w Polsce.

    Bierne palenie tytoniu powoduje zwiększenie o 50% zapadalności (częstotliwość hospitalizacji) na zapalenia dolnych dróg oddechowych szczególnie dzieci do 2-go roku życia. Natomiast u dzieci starszych bierne palenie wywołuje podrażnienia układu oddechowego, alergie i wpływa na osłabienie sprawności płuc.

    Moje dziecko przecież nie pali, tylko ja

    Należy sobie w tym miejscu postawić podstawowe pytanie: Czy dzieci w Polsce są wystarczająco chronione przed skutkami biernego (pasywnego) palenia papierosów?

    Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) prognozuje, że do końca stulecia umrze na świecie miliard ludzi, jeśli będą oni nadal tyle palili papierosów. Tylko do 2030 roku nałóg pochłonie 175 milionów ludzi na całym świecie. Dziś palenie papierosów jest przyczyną śmierci ponad 5,4 mln osób rocznie, czyli 1 co sześć sekund.

    Jak wygląda skala zagrożeń w naszym kraju? Otóż, w niektórych miastach 2/3 dzieci w wieku szkolnym jest w domu nieustannie narażane na bierne palenie. Jeśli poza rodzicami inni domownicy także palą papierosy, szczególnie zwiększa się wpływ dymu na dziecko. Małe mieszkania, wentylacja, itd. Powodują większe stężenie dymu tytoniowego w powietrzu.

    Powstało wiele publikacji badających związek pomiędzy biernym narażaniem na dym tytoniowy a występowaniem ciężkich zakażeń dolnych dróg oddechowych (ZDDO) u dzieci od urodzenia do 6 roku życia. W Polsce takie badania zostały przeprowadzone między innymi w Krakowie, Łodzi oraz Sosnowcu i są dowodem na zwiększone ryzyko zachorowania na ostre choroby zakaźne układu oddechowego.

    Wg oficjalnych statystyk rocznie w Polsce umiera ponad 60 000 osób z powodu chorób tytoniowych, a 2000 z powodu przymusu biernego palenia.

    Strumień główny i strumień boczny

    Strumień główny to dym wdychany i wypuszczany przez palącego.
    W paleniu biernym mamy przede wszystkim do czynienia ze strumieniem bocznym czyli dymem wydobywającym się do atmosfery z tlącego się papierosa, który zawiera najwięcej substancji toksycznych i nie jest filtrowany przez filtr papierosowy. Cząstki w strumieniu bocznym są znacznie mniejsze i dlatego łatwiej przenikają do organizmu. 2 razy więcej dymu wydziela się ze strumienia bocznego niż głównego. W dymie bocznym, który wydycha palacz znajduje się 5 razy więcej tlenku węgla, 2-3 razy więcej nikotyny i 3-4 razy więcej substancji rakotwórczych niż w dymie głównym.

    Bierny palacz „pochłania” oba rodzaje dymu.

    Pozostawiony kopcący papieros szkodzi bardziej niż wypalany „czynnie”. Stężenie pochodnej nikotyny czyli nitrozoaminy jest 50 razy wyższe w dymie bocznym niż głównym. Dziecko, przebywając godzinę w zadymionym pomieszczeniu, pochłania taką ilość nitrozoamin, jaka znajduje się w dymie głównym 35 papierosów z filtrem, a przez godzinę ilość benzopirenu (jakby samo wypaliło 4 papierosy).

    Podczas palenia papierosa wydziela się 70 mg tlenku węgla (CO)- czadu, a z tego aż 50 mg zawartych jest w dymie bocznym.
    Jak uważa prof. Dr hab. Med. Wiesław Jędrychowski z Katedry Epidemiologii i Medycyny Zachowawczej Collegium Medicum UJ, wiele toksycznych związków, jak: tlenek węgla, nikotyna, metale ciężkie występuje w wielokrotnie wyższych stężeniach w dymie bocznym palącego się papierosa niż w tzw. dymie głównym.

    Dzieci w towarzystwie palących dorosłych, matka czy ojciec palący papierosa i prowadzący wózek z dzieckiem, kawiarnie i bary pełne dymu, …. To tylko wybrane obrazy z codziennego życia społeczeństwa.

    Czy takich przypadków jest więcej? Czy rodzice lub opiekunowie nie zdają sobie sprawy z powagi zagrożenia zdrowia małego dziecka? Ono jest całkowicie zdane na ich los. Jest pełne zaufania i przekonane, że nie stanie mu się krzywda, że najbliżsi chcą dla niego dobra, chcą, aby było zdrowe i szczęśliwe. Zasługują one na zdrowy start i prawidłowy rozwój. W Polsce statystyki odnośnie palenia papierosów są przerażające. Wiek inicjacji tytoniowej przypada w naszym kraju poniżej 10 roku życia. Najnowsze dane pokazują, że ponad 23 proc. dzieci w wieku 13-15 lat oraz 32 proc. młodych ludzi w wieku 20-29 lat pali papierosy.

    Trujące inhalacje dla dzieci

    Dziecko narażone jest na wdychanie poważnych trucizn: nitrozaminy, estrów kwasów tłuszczowych, benzopirenu, nikotyny, metali ciężkich, chlorku winylu, pierwiastków promieniotwórczych (np. kadm, polon-210) i tlenku węgla.

    W skład dymu tytoniowego wchodzi ponad 4000 różnych związków chemicznych, z czego ponad 3000 trujących substancji chemicznych, które choć wchłaniane do organizmu w małych dawkach, po dłuższym czasie kumulują się i powodują wiele przewlekłych schorzeń prowadzących niejednokrotnie do śmierci.

    Np. benzen, benzopiren, metale ciężkie (ołów, arsen, kadm, nikiel), piren, chlorek winylu wpływają na nieodwracalne zmiany struktury DNA komórki i zmiany informacji genetycznej komórki. Substancje drażniące, w skład których wchodzą związki zwężające oskrzela, powodujące kaszel. Palenie może bezpośrednio powodować zahamowanie rozwoju komórek kościotwórczych.

    Zanim przyjdzie na świat

    Naukowcy obliczyli, że kobiety, które jako dzieci lub osoby dorosłe paliły biernie przez 6 albo więcej godzin dziennie, były niemal o 70 proc. bardziej narażone na trudności z zajściem w ciążę na ryzyko poronienia. Ogółem, ponad 40 proc. tych kobiet miało problem z płodnością lub przeszło poronienie, czasem wielokrotnie. Małe dziewczynki narażone na bierne palenie w dzieciństwie, mają większe problemy zdrowotne, np. z zajściem w ciążę i większe ryzyko poronienia. Drogi oddechowe dziewcząt są mniejsze, dlatego każdy wypalony papieros stwarza większe zagrożenia niż u chłopców..

    Małe dzieci mają mniejsze, bardziej delikatne płuca niż starsi i dlatego są bardziej wrażliwe na działanie dymu tytoniowego i związków chemicznych, które dym zawiera.

    Okazuje się, że w Polsce odsetek dziewcząt palących papierosy w wieku 15 lat niepokojąco wzrósł – z około 15% na początku obecnej dekady do około 28% w 1998 roku (dane Fundacji “Promocja Zdrowia” przy Centrum Onkologii w Warszawie

    W moim domu i samochodzie mogę robić, co chcę

    Słyszałem o rodzinie, w której ojciec palił w domu już 2 tygodnie po przybyciu nowonarodzonego dziecka ze szpitala. Pomimo protestów matki nie zaprzestał tych czynności, tylko czasami otwierał okno. Dziś dziecko ma już 5 lat, a o jego stanie zdrowia rodzice niechętnie chcą rozmawiać.

    Częste wizyty o lekarza, budzenie się w nocy, kaszel, kłopoty z oddychaniem. Natomiast drugie dziecko ma już 2 lata. U niego nie obserwują takich zmian, gdyż a ojciec zrozumiał szkodliwość swojego zachowania i przestał palić w domu. Czy warto było doświadczyć szkodliwych skutków palenia bezpośrednio na swoim dziecku? Jedno jest smutne, dlaczego eksperymentujemy na osobach, których kochamy?

    Im więcej wypalonych papierosów w obecności dziecka, tym większe jest ryzyko zachorowania na ciężkie choroby. Takie dzieci cechuje w przyszłości większa podatność na rozwój nałogu palenia.

    Skutki biernego palenia i wpływ na zdrowie

    U osób niepalących (w tym szczególnie dzieci) przebywających w pomieszczeniach, w których się pali papierosy ryzyko zachorowania na raka płuc wzrasta o ok. 26% w porównaniu do osób nie wystawionych na szkodliwe działanie dymu. U dzieci bierne palenie jest także przyczyną ciężkich zapaleń płuc i oskrzeli, zwiększonego ryzyka zachorowania na astmę, wystąpienia problemów z psychiką, jak depresja, niepokój, trudności osobowościowe, brak koncentracji, osłabienia kondycji fizycznej. Podatność na przeziębienia, alergie.

    Jest już coraz więcej badań…Badania nad zachorowalnością na zapalenie ucha środkowego (ZUŚ) u dzieci a biernym paleniem zostały przeprowadzone w Calgary (Kanada) na grupie 1320 uczniów klas pierwszych 36 państwowych szkół podstawowych i w Klinice Otolaryngologii Dziecięcej AM w Łodzi wykazały związek między biernym paleniem dzieci w wieku przedszkolnym, a zachorowaniami na zapalenie ucha środkowego.

    Narażenie na dym tytoniowy potwierdzono, analizując stężenie we włosach dzieci kotyniny, która jest bezpośrednim metabolitem nikotyny. Podobną wartość ma również istnienie tego związku w moczu, a także w ślinie dzieci. Aż 38-60% dzieci przebywających w takich warunkach częściej choruje na tę chorobę. Dotychczas nie opublikowano jednak wyników badania, które nie budząc wątpliwości metodycznych, potwierdzałoby jednoznacznie słuszność tej hipotezy. (prof. dr hab. med. Danuta Gryczyńska, Kierownik Kliniki Otolaryngologii, Audiologii i Foniatrii Dziecięcej Instytutu Pediatrii AM w Łodzi. )

    Ile dzieci zachoruje na astmę?

    We wschodniej części Finlandii poddano badaniom 169 dzieci (w tym 95 dzieci z kaszlem oraz 74 dzieci chorych na astmę oskrzelową) w wieku 7-12 lat i stwierdzono, że 14% dzieci z objawami kaszlu oraz 11% chorych na astmę było narażonych na dym tytoniowy w swoim środowisku. /dr Joel Schwartz i wsp. z Harvard School of Public Health w Bostonie/ Narażenie na dym tytoniowy powodowało ponad 10-krotne zwiększenie względnego ryzyka konieczności stosowania leków rozszerzających oskrzela. Zwiększenie objawów choroby u dzieci chorych na astmę oskrzelową.

    Zdrowe dzieci, szczęśliwi rodzice

    Każdy z rodziców chciałby mieć zdrowe, radosne i szczęśliwe dzieci. Dokłada wszelkich starań, aby zapewnić mu byt, aby wzrastało, poznawało świat. Dlatego tak ważne jest, aby w miarę możliwości unikać przebywania w zadymionych miejscach, dopominać się o zachowywanie zakazu palenia w miejscach publicznych, a także – jeśli samemu jest się palaczem – dawać dobry przykład i starać się wyjść z nałogu dla dobra siebie i innych.

    Strefa wolna od zanieczyszczeń tytoniowych

    Chociaż od 4 lat trwają w Polskim sejmie prace nad zmiana ustawy, to jednak brak jest przepisów skutecznie chroniących osoby niepalące, a szczególnie dzieci przed szkodliwym dymem tytoniowym.
    27 lutego 2005 r. weszła w życie Ramowa Konwencja o Ograniczaniu Używania Tytoniu – pierwszy międzynarodowy traktat dotyczący zdrowia publicznego. Został on podpisany przez wszystkie 192 państwa członkowskie WHO. Natomiast Polska ratyfikowała ten dokument 25 sierpnia 2006 roku.

    Czy można z całym przekonaniem stwierdzić, że dziś w pełni przestrzegane są przepisy zawarte w ustawie z dnia 9 listopada 1995 o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych?

    Dzieci w niektórych restauracjach i miejscach publicznych są narażone na szkodliwość dymu tytoniowego. Nadal i nie respektuje się w pełni ich praw. Czy istnieją jakieś obiektywne przeszkody za dostosowaniem polskich przepisów do regulacji prawnych obowiązujących w UE?

    W wyniku przeprowadzonych badań, okazało się, że w UE w wyniku biernego palenia każdego roku umiera w UE 19.242 osób niepalących – twierdzi Konrad Jamrozik, profesor epidemiologii w School of Population Health na Uniwersytecie w Queensland. Przedstawione dane są bardzo ostrożne, a nawet zaniżone.

    Trzeba także dodać, że nie obejmują one zgonów spowodowanych biernym paleniem wśród dzieci, zgonów wśród osób dorosłych spowodowanych innymi przyczynami powszechnie uważanymi za będące wynikiem aktywnego palenia, ani innych statystycznie istotnych stanów chorobowych, zarówno o ostrym przebiegu, jak i przewlekłych, spowodowanych biernym paleniem.

    Czyste powietrze dla wszystkich

    Uważam, że powinniśmy zdecydowanie upomnieć się o swoje prawa do życia i przebywania w środowisku wolnym od rakotwórczego dymu tytoniowego w miejscach publicznych. Trzeba zrozumieć, że niepalący, a szczególnie dzieci mają prawo do oddychania czystym powietrzem. Postępujące zatruwanie środowiska naturalnego odbije się na następnych pokoleniach, dlatego już dziś niech każdy się zastanowi, co może zrobić, aby dzieci w Polsce były zdrowe i szczęśliwe. Nie tylko w domu, w samochodzie, ale w miejscach publicznych powinna obowiązywać podstawowa zasada, zasada czystego powietrza.

    Hubert Zawrzykraj

    Opracowano na podstawie:

    Home – European Public Health Alliance


    http://ec.europa.eu/health/index_en.htm
    Wszechstronną i wyczerpującą prezentację problemu BPT zamieszczono na internetowej stronie WHO “Tobacco Free Initiative”
    (www.who.int/toh/TFI/consult.htm
    www.ehnheart.org

  • Prawo jazdy dla 16-latka

    Prawo jazdy dla 16-latka


    Niektórzy być może będą zaskoczeni, podobnie jak wielu ludzi związanych nawet zawodowo z motoryzacją. Jednak – to prawda, polskie prawo pozwala 16-latkom zdobyć prawo jazdy.

    I nie mówię tutaj o kategorii A1 (motor o pojemności silnika do 125 cm3) ani o traktorze. Mowa o kategorii B1, uprawniającej do prowadzenia pojazdów o wadze do 550kg, z wyłączeniem motorów.

    Jak wyglądają starania o takie prawo jazdy?

    Podobnie, jak w przypadku kategorii B, możemy zapisać się na kurs, 3 miesiące przed osiągnięciem wymaganego wieku, w tym wypadku jest to 15 lat i 9 miesięcy. Dodatkowym wymogiem jest jedynie zgoda rodziców. 30-godzinne zajęcia teoretyczne odbywają się razem z kursantami kategorii B. Kolejną różnicą jest auto, na którym jeździmy wymagane 30 godzin – musi spełniać ono wcześniej podany wymóg wagowy. Egzamin państwowy, możemy zdawać dopiero po ukończeniu 16 roku życia. Ponieważ Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego, gdzie podchodzimy do egzaminu teoretycznego, a potem praktycznego – nie posiada (przynajmniej we Wrocławiu) auta do egzaminowania kursantów B1, auto to dostarcza nasza szkoła jazdy. Dzięki temu uczymy się jeździć i zdajemy egzamin na tym samym modelu.

    550kg – które auto tyle waży?

    Niestety, jest to pewien problem. Nie wiem, kto i po co wymyślił akurat taki ustawowy próg. Dlaczego 550 a nie 650 bądź 700? Tego się nie dowiemy i nie zmienimy, ale i tak można znaleźć sobie odpowiednie auto.

    Przerobiony Maluch

    Ładnego, legendarnego Fiata 126p, można nabyć za około 1000 zł. Czasami zdarzają się już odciążone, ale jeśli takie nie są, to zabieg ten w specjalistycznej firmie, która dodatkowo załatwia za nas wszystkie formalności związane ze zmianą wagi, kosztuje również około tysiąca. Nie jest źle, jednak należy pamiętać o tym, że nie mamy gwarancji, że nasze auto nie rozleci się po kilku miesiącach.

    Daihatsu ChoreDaihatsu Chore

    Myślę, że to najlepszy wybór. Auta te, zarejestrowane i gotowe do jazdy (waga wpisana w dowód <550kg), można kupić już od 3 tysięcy złotych, w zależności od stanu i rocznika (są 2 modele - starszy i nowszy). Oczywiście za ładniejsze sztuki, możemy zapłacić nawet 3 razy więcej. Zdarzają się też egzemplarze 4 osobowe, z których tylna kanapa nie była wyciągana na potrzeby odciążenia. Mercedes Smart
    Mercedes Smart

    To najdroższa opcja. Należy nastawić się na co najmniej 12 tysięcy złotych. Uważam, że jedyną zaletą jest tutaj mniejsza awaryjność, ze względu na wiek. Jednak bardziej skłaniam się ku Daihatsu Cuore, ze względu na cenę i możliwość znalezienia pojazdu 4-osobowego.

    Można odnaleźć również inne, mniej znane auta, do czego Was zachęcam – użyjcie pierwszego z podanych linków. Niekiedy pojawiają się także egzemplarze zabytkowe, jak słynny pojazd Jasia Fasoli lub Fiat 500, lecz ich cena stanowczo odstrasza.

    Tak, jest trochę zachodu z robieniem tej kategorii prawa jazdy, która kosztuje tyle co zwykłe B. Potem trzeba szukać jeszcze odpowiedniego pojazdu. Uważam jednak, że warto. Ktoś powie – to tylko 2 lata, wolę poczekać. Myślę, że przez ten okres, można nabrać dużo doświadczenia, a przede wszystkim szybciej i samodzielnie się przemieszczać, nie będąc zdanym na komunikację miejską lub PKS – dla osób dojeżdżających np. do szkół spoza miasta.

    Potem łatwiej jest także zdawać na docelową kategorię – B. W tej sytuacji, zaliczamy już tylko 20 godzin jazd i egzamin praktyczny. Pojazdy, przystosowane do kategorii B1, nie tracą szybko na cenie, ze względu na ich małą ilość i rosnące zainteresowanie. Jeśli ktoś ma jakieś pytania – chętnie odpowiem, w miarę możliwości i posiadanej wiedzy. 😉

    Przydatne linki:
    http://tnij.org/b1allegro
    http://prawojazdy.wroc.pl/
    http://www.badania-na-prawo-jazdy-wroclaw.com/Prawo-jazdy-kat-B1.html

  • Rak szyjki macicy – kilka faktów i mitów

    Media od jakiegoś czasu mocno zaangażowały się w informacje o szczepionce przeciwko rakowi szyjki macicy. Mimo, że szczepionka jest bardzo droga, już w wielu miastach władze przeprowadziły akcję szczepienia wybranych gimnazjalistek. Jeden z naszych znajomych opowiedział, że w liceum do którego uczęszcza jego córka, dyrektorka szkoły zgodziła się na zaszczepienie wszystkich uczennic przeciwko rakowi szyjki macicy, bez poinformowania rodziców i uzyskania ich zgody. Zgodziła się, bo przyszli przedstawiciele firmy farmaceutycznej (nie wiadomo jakiej) i zaproponowali, że zaszczepią za darmo (czym?). Zamiast sprawdzić firmę i zastanowić się, skąd taka propozycja, zgodziła się na zrobienie z dziewcząt królików doświadczalnych i wszczepienie nie wiadomo czego. Podobno wiele uczennic po tym zdarzeniu długo chorowało i niektóre nadal nie są w najlepszym stanie. Jeżeli powyższa informacja zostanie potwierdzona dokumentami, to jest to przestępstwo kryminalne. Prosimy o zgłoszenia takich informacji w komentarzach lub w bezpośrednim kontakcie. W związku z ogólnym podobieństwem tego zdarzenia, z punktu widzenia całkowitego braku odpowiedzialności, do znanego przypadku zaszczepienia bezdomnych z Grudziądza szczepionką przeciwko ptasiej grypie, gdzie zachodzi podejrzenie o spowodowanie zgonu ponad 20 z nich, podajemy kilka podstawowych faktów, związanych z rakiem szyjki macicy i ze szczepieniami przeciwko niemu. Informacje dotyczą samej choroby oraz firmy, która uzyskała w Polsce certyfikat na szczepionkę przeciwko rakowi szyjki macicy, a która być może, nie ma nic wspólnego ze szczepieniami przeprowadzonymi w tym liceum. Śmiertelność na raka szyjki macicy jest znikoma w krajach, w których jest regularna diagnostyka cytologiczna. Przy systematycznych badaniach, wszelkie powstające w macicy twory, mogą być usunięte zanim przekształcą się w komórki rakowe. Taki proces trwa bardzo długo (nawet kilkanaście lat). Wystarczy w związku z tym przeprowadzenie badania nawet raz na trzy lata. Przykładem może być tu Finlandia, w której umiera na raka szyjki macicy tylko kilkanaście kobiet rocznie i prawie wyłącznie z powodu lekceważenia badań. W Polsce umiera na nią około dwa tysiące kobiet rocznie i jest to spowodowane przede wszystkim tym, że regularne badania robi tylko 15% populacji. W starej Unii odsetek ten wynosi około 85%. Nie jest prawdą więc, to co podają media, że jest to jedna z najczęściej występujących chorób nowotworowych. Niektóre z nich podają nawet, że jest to druga na świecie przyczyna śmierci wśród kobiet. Rak szyjki macicy jest rzeczywiście rozpowszechniony w krajach Trzeciego Świata, gdzie praktycznie nie istnieje profilaktyka Niczym nie usprawiedliwione jest więc szczepienie całej populacji, gdy bez tego ilość zachorowań może być sprowadzona do drobnego ułamka promila. Szczepionka, nazywana przeciwko rakowi szyjki macicy, nie jest szczepionką przeciwko tej chorobie. Jest skierowana przeciwko czterem typom wirusa HPV, które są podejrzewane o inicjacje powstawania inwazyjnych komórek nowotworowych. Tymczasem tylko niewielki procent zarażenia tymi wirusami prowadzi do tej choroby, jak również znane są przypadki jej rozwoju bez udziału HPV. Szczepionka reklamowana jest wysoką skutecznością w zapobieganiu rakowi szyjki macicy, wywołanemu przez wirusa HPV, jeżeli jest stosowana profilaktyka. Nie zabezpiecza jednak przed tą chorobą wywołaną innymi czynnikami. Media pomijają jednak najczęściej fakt, że kolposkopia połączona z cytologią daje prawie 100% zabezpieczenia. W dodatku bez możliwości wystąpienia skutków ubocznych. Okres badań większości szczepionek trwa trzy do czterech lat, a w przypadku gdy ma być poddana szczepieniu cała populacja, nawet do dziesięciu. Tymczasem ta szczepionka została dopuszczona po zaledwie sześciomiesięcznym okresie badań. Jak można w tak krótkim czasie sprawdzić skuteczność, przy tak długo rozwijającej się chorobie i zbadać czy nie wystąpią długotrwałe skutki uboczne? Niewyjaśnionym zbiegiem okoliczności, w krótkim czasie po przyjęciu szczepionki, zmarło już sporo osób. W samych Stanach Zjednoczonych jest takich zgłoszeń już około 30. W Hiszpanii zostały wstrzymane na pewien czas szczepienia, gdy dwie dziewczynki zaraz po zabiegu straciły przytomność. Pod apelem Carlosa Alvarez-Dardet", który jest profesorem Uniwersytetu Alicante, o zaprzestanie finansowania tych szczepień, podpisało się ponad 6 tysięcy tamtejszych lekarzy. W ramach opłaconych przez samorządy akcji, zostały w Polsce zaszczepione już dziesiątki tysięcy dziewczynek. Ciekawostką jest, że w jednym tych miast, radny, inicjator tych szczepień, oficjalnie przeprosił za złudną nadzieję. Producent tej szczepionki był „bohaterem” jednej z najgłośniejszych spraw sądowych. Musiał wypłacić w wyniku pozwów zwykłych i zbiorowych 4,85 miliarda dolarów odszkodowania pokrzywdzonym przez jego bardzo drogi lek przeciwbólowy o nazwie Vioxx. Mimo, że dosyć szybko po jego wprowadzeniu, zaczęły napływać informacje o szkodliwości, to producent zbagatelizował sprawę. Poseł Paweł Arndt w zapytaniu poselskim nr 1170 z dnia 5 marca 2008 r. podaje, że: „Z szacunków wynika, że w samych tylko Stanach Zjednoczonych preparat zabił niemal 60 tys. osób, a w Wielkiej Brytanii – przeszło 10 tys.” W tych pozwach zbiorowych brali również udział Polacy. Niestety tylko drobna część bezpośrednio pokrzywdzonych, których ilość szacowano przynajmniej na 50.000 osób. Czy w przypadku tej szczepionki jest absolutna pewność, że sytuacja się nie powtórzy? Czy na pewno nie popełniono żadnych błędów i uwzględniono wszystkie ewentualności? Co będzie w przypadku, jeśli zaczną się jak poprzednio liczne zachorowania, a nawet przypadki śmiertelne? Nawet największe odszkodowania , uzyskane w pozwach zbiorowych, nie przywrócą przecież zdrowia i życia. Warto przy okazji przeczytać również list Profesor Marii Doroty Majewskiej, która przedstawia fakty, dotyczące tuszowania wyników badań pokazujących szkodliwość szczepień. To jest tylko część faktów związanych z tym tematem. Bardzo wiele konkretnych informacji można znaleźć na wiarygodnych stronach amerykańskich, szwedzkich, hiszpańskich, czy austriackich. Sporo jest również w języku polskim. Zachęcamy do samodzielnego zapoznania się z nimi, aby móc wyrobić sobie własne zdanie. Reklamowe artykuły, które zdominowały główne media, nie są wystarczającą podstawą do poważnego zapoznania się z tym tematem. Prosimy również o zgłaszanie konkretnych, udokumentowanych przypadków, związanych z różnymi nieprawidłowościami, czy wręcz bezprawnymi działaniami związanymi ze zdrowiem, jak również informacji o niepożądanych skutkach ubocznych tej i innych szczepionek. Prof. dr Alicja Zobel Mgr Piotr Waydel

    Alicja Zobel jest profesorem Trent University w Ontario, członkiem Nowojorskiej Akademii Nauk, promotorką 62 prac doktorskich i habilitacyjnych, education officer of Women's Institute (48.000 kobiet w Ontario). Posiada trzy patenty na naturalne związki antyrakowe. Jest edytorem radia Trent i lokalnej telewizji. Piotr Waydel jest prezesem Fundacji Na Rzecz Promocji Historii Polski i zastępcą Redaktor Naczelnej miesięcznika "Eurogospodarka". Jest również członkiem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego, oraz innych fundacji i stowarzyszeń.

  • Pokolenie, które nie przeżyło wojny

    Minęło 70 lat. Przeszliśmy od faszyzmu, poprzez komunizm do demokracji. Wydawałoby się, że system i cały świat wokół nas zmienił się diametralnie. A to pociągnęło za sobą daleko idące zmiany w psychice społeczeństwa. Mam wrażenie, że II Wojnę Światową traktuje się jako coś odległego, niejasnego. Pokolenie, które pamięta te zamierzchłe czasy widzi ją całkowicie inaczej niż my, młodzi. To wydawać by się się mogło oczywiste, skoro najzwyczajniej nas wtedy nie było. Słuchamy przeróżnych historii, chodzimy do kina na „Popiełuszkę”, „Karola […]”, „Katyń”. Drastyczne sceny wzruszają, żeby nie powiedzieć dotykają nas do głębi. Wojna to ciekawy temat na rozmowę, film, książkę. Wartka akcja, wiele się dzieje, sekrety i tajemnice mrożące krew w żyłach. To się ogląda i na tym producenci zbierają wielkie pieniądze. Być może nam brakuje pewnej pokory w odniesieniu do tamtych czasów. Mieszkając w odmiennym środowisku inaczej będziemy sobie wyobrażać konflikty zbrojne niż ich uczestnicy. Wojnę widzimy tylko z daleka. A… gdyby to była nieprawda? Świat się zmienił. Dookoła afery, skandale, walka z terroryzmem, korupcja, a teraz w dodatku kryzys tak oklepany przez media. Naród zapatrzony w telewizor nie zauważa, że po 1989 roku Polska straciła znacznie większy majątek niż za czasu wojny. Firmy były prywatyzowane za mniej, niż jedna tysięczna ich wartości – czasami nawet z ich przyszłych zysków! Największe media trafiły do rąk właścicieli zagranicznych. Czwarta władza? A ja bym powiedział, że jedyna. Ile osób czyta o skandalach, a ile przestudiowało chociażby ustawę o podatku dochodowym? Niektórzy mylnie sądzą, że informacja pojawiająca się w mediach jest prawdziwa. A jednak z tym to różnie bywa. Sprawdzajmy takie wiadomości z danymi zagranicznymi. Niekiedy można dostrzec rozbieżności. Trwa woja z inteligencją. Nie dość, że wielu prawdziwych geniuszy straciliśmy podczas II WŚ, to świat jest teraz ogłupiany. Średnio Polak czyta jedną książkę na… 3 lata. A wiadomo, statystycznie, gdy właściciel wyjdzie z psem, to każdy ma po trzy nogi. Najbardziej promuje się niezdrową żywność. Miasta wypełniają szkodliwe spaliny, a woda w kranie zawiera wiele niepożądanych substancji. O czym świadczą rzesze ludzi umierających nie ze starości, tylko na nowotwory i choroby układu krążenia? O niewłaściwym sposobie życia. Zachęcam do myślenia – ograniczonego zaufania wobec mediów. Zacznijmy działać razem i rozwijać kraj. Tak, jak potrafiliśmy zjednoczyć się podczas II Wojny. Świadomymi obywatelami bowiem nie można manipulować.

  • Nowy wymiar Enduro


    Większości z nas enduro kojarzy się z głośnymi, kosztownymi i potężnymi motocyklami. Zawodowcy potrafią jeździć w terenie z zawrotną prędkością, wykonywać długie skoki i zamienić każdy trawnik w kanion Colorado.

    Jednak Enduro to nie tylko motocykle. Istnieje odmiana, która nie polega na rywalizacji czy walce z czasem. To nawet nie jest sport, to styl życia. Pozwala poczuć się wolnym, oderwać się od problemów dnia codziennego i rozkoszować się jazdą w pełnym tego słowa znaczeniu.

    Czym zatem jest to drugie enduro?

    Jazdą na rowerze, w szczególny sposób, w wyjątkowych miejscach. Tu liczy się kreatywność i chęć podejmowania wyzwań. Coś dla samotników, którzy chcą pokonywać własne bariery i nie boją się ryzyka. Wtedy wszystko zależy od Ciebie.

    Jeśli masz za miastem trochę zieleni, lasu, terenu, masz przed sobą wielkie możliwości. Możesz wziąć swój rower i zwiedzić las, możesz słuchać śpiewu ptaków, cieszyć się pięknem przyrody, ale… jeśli masz dość dobry sprzęt i umiejętności, możesz zjechać z utartych szlaków i pognać gdzie oczy poniosą, samemu wytyczając sobie drogę. Pokonywać przeszkody, lawirować między drzewami czy ślizgać się po ściółce i piasku. Wszystko zależy od tego co potrafisz i co sprawia Ci przyjemność.

    I nie chodzi tu o to żeby się narażać. Jak wspomniałem, enduro to styl życia, więc nie polega na świadomym ćwiczeniu czegokolwiek. W wielu dyscyplinach sportowych jest tak, że trzeba robić ileś tam powtórzeń dziennie, trenować ciągle jedną ewolucję, ruch, akrobację. W enduro nie.

    Twoje „zadanie” to cieszyć się jazdą i próbować nowych rzeczy, ale do każdej prędkości czy elementu jazdy, trzeba dojrzeć. Wszystko przychodzi z czasem, a Ty decydujesz kiedy i na co jesteś gotów. Twoja mapa staje się coraz bardziej kolorowa od zaznaczonych punktów, które zdobyłeś. Sam wybierasz cel swojej wyprawy, odkrywasz nowe miejsca, a przy tym poznajesz lepiej samego siebie i swój rower.

    Uczysz się także odpowiedzialności. W końcu trzeba odróżniać ryzyko od szaleństwa, musisz mieć świadomość że gdzieś głęboko w lesie możesz przebić oponę czy napotkać na dzikie zwierzęta. Wszystko zależy od Twoich decyzji, umiejętności i tego jak dobry masz sprzęt, który „pilotujesz” na leśnych duktach czy w górach. Przypominam że do wszystkiego trzeba dojrzeć, a jazda ma być czystą przyjemnością.

    Na czym jeździć?

    Zawsze można zacząć od własnego roweru (o ile masz rower górski). Oceń jego wytrzymałość i dostosuj do niego swój styl jazdy. Jeśli masz w sobie pasję odkrywcy, będziesz co pewien czas wymieniać osprzęt w swoim serwisie, bo Twoje umiejętności będą wzrastać. Warto mieć w mieście zaprzyjaźniony serwis, gdzie zasięgniesz porady, bo często można tam spotkać ludzi którzy także dużo jeżdżą.

    Profesjonalne rowery do enduro potrafią sporo kosztować, ale wszystko przyjdzie z czasem. Ja sam nie posiadam jeszcze specjalistycznego modelu. W końcu od czegoś trzeba zacząć, nie musisz mieć od razu sprzętu za kilka tysięcy zł. Ważne żeby znaleźć swój sposób na życie, odstresowanie i naładowanie się pozytywną energią.

  • (raport) Jak zwiększyć swoją szybkość czytania?

    Osiągnąć coś samemu jest niezwykle trudno. Możesz prowadzić jednoosobową firmę, jednak nie zrobisz w pojedynkę dużej firmy. Potrzebujesz zespołu. Potrzebujesz innych ludzi.

    Potrzebujesz ich pracy i ich wiedzy. Zespół praktycznie zawsze będzie miał bardziej rozległą wiedzę od jednostki. Właśnie dlatego korzystasz z nauk płynących strumieniami od autorów książek, tekstów, filmów. Pokazują Ci oni jak osiągnąć coś, na co sami pracowali latami. Ty nie musisz odkrywać czegoś poświęcając na to pół życia. Inni to zrobili za Ciebie.

    To byłoby marnotrawstwo czasu. Twoje życie jest niezwykle cenne – sam wiesz o tym najlepiej. Dlaczego by nie skorzystać z czegoś, co dają nam inni na złotej tacy? Otrzymujemy ich skoncentrowaną wiedzę w formie książek, szkoleń, artykułów.

    I oszczędzamy czas.

    Teoretycznie możesz osiągnąć wolność finansową korzystając jedynie ze Swojego umysłu i własnych doświadczeń. Ale po co?

    Czytanie nie gwarantuje sukcesu

    To, że jesteś oczytanym człowiekiem, nie znaczy, że dostajesz to, czego pragniesz. Jednak oczytanie bardzo przyspieszy proces realizacji marzeń. Da Ci ono wolny czas, byś mógł działać. A nie odkrywać wszystko na nowo.

    Ile byś dał, by czytać co najmniej 4 razy szybciej, utrzymać odpowiedni poziom zrozumienia i zaoszczędzić 3/4 czasu, który poświęcasz na czytanie?

    Zaczynamy czytać od małego. Poznajemy literki, słowa. Zaczynamy czytać po literce, później rozpoznajemy całe wyrazy i… na tym się kończy. To praktycznie koniec naszej edukacji z tej umiejętności pochłaniania wiedzy pisanej.

    To trochę za mało. Przeciętna osoba czyta 200 – 400 (bardziej wyćwiczona) słów na minutę. Kiedy wziąłem do ręki książkę Tony’ego Buzana (“Podręcznik szybkiego czytania”) początkowo mój wynik wynosił 240 wyrazów/min, by zwiększyć się BEZ mozolnych ćwiczeń do 929 słów na minutę. A mam do końca jeszcze połowę książki…

    Tak się zastanawiam, ile bym dał, by poznać tę publikację wcześniej? Dużo. Nie pragnę Cię namówić do jej kupna. Po prostu warto, byś zauważył jedną ważną rzecz. Cenne umiejętności opłaca się zdobywać jak najszybciej.

    Im szybciej poznasz tajniki perswazji, tym szybciej staniesz się odnoszącym sukcesy sprzedawcą. Im szybciej zastosujesz techniki w życiu codziennym, tym szybciej poprawią się Twoje relacje z ludźmi.

    Im szybciej zaczniesz szybko czytać, tym szybciej poznasz treść wielu innych książek i zdobędziesz wiedzę, która przyda Ci się do końca życia.

  • Odzyskaj swoje dane

    Prędzej czy później każda prywatna firma musi się zmagać z awariami sprzętu komputerowego. Jest to niestety nie do uniknięcia. Współczesny rynek obarcza nas wysokim poziomem konkurencji, który wymusza przyspieszenie i zwiększenie efektywności pracy. Dlatego też stosowanie dużej ilości sprzętu komputerowego staje się niezbędne. Magazynowanie danych na twardym dysku to konieczność. Jednakże w przypadku poważniejszej awarii sprzętu może pojawić się poważny problem – czy odzyskiwanie danych jest w tym przypadku możliwe? Co zrobić z plikami, które zostały na felernym dysku? Na szczęście wszystko można odzyskać. Zależnie od tego jak mocne jest uszkodzenie nośnika danych proces ten jest prostszy lub trudniejszy, jednak wciąż możliwy. Dodać tutaj należy że jest on dosyć skomplikowany i trzeba być bardzo ostrożnym, ponieważ w przypadku stosowania zaawansowanych narzędzi łatwo o błąd i jeszcze mocniejsze uszkodzenie dysku. Wtedy może się okazać, że część danych nie da się już odzyskać w całości. Podobnie sprawa może wyglądać w przypadku uszkodzeń mechanicznych, które są najgorszym scenariuszem dla każdego nośnika, od pendrive'ów, przez twarde dyski po płyty CD. Pamiętajmy jednak, że cały proces jest całkowicie możliwy do przeprowadzenia nawet w trudnych warunkach. Czasem po prostu dobrze jest znaleźć kogoś, kto ma doświadczenie w podobnych operacjach i może nas wspomóc (nie tylko merytorycznie). W tym przypadku czasem trzeba liczyć się z dodatkowymi kosztami, jednakże sam fakt utraty danych wydaje się być dużo gorszym scenariuszem niż dodatkowe opłaty za odzyskanie niezbędnych plików. Źródło: DataLab

  • Dlaczego warto czytać książki?


    Nie wiem, czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego tak ważne jest czytanie książek, artykułów i innych tekstów. Ostatnio spotkałem się z opinią, że obecnie nie trzeba wcale czytać… Przecież mamy filmy, nagrania audio, prezentacje multimedialne pełne obrazków… Czy jednak na pewno? Czy nie doprowadzi to do analfabetyzmu?

    A może szybkie czytanie jest dobrym rozwiązaniem i może pomóc Ci osiągnąć lepszą karierę, rozwinąć biznes, zbudować autorytet i dobre relacje? Poniżej artykuł w którym podsunę Ci kilka pomysłów i powodów czytania.

    Najpierw jednak przyjrzyjmy się sytuacji w naszym kraju, czyli statystykom czytania książek. Statystycznie 38% Polaków nie czyta ani jednej książki w ciągu roku! 13% najwyżej dwie książki a 11% czyta 3-4 książki rocznie. 16% Polaków czyta 5 do 10 książek, a 20% czyta powyżej 10 książek. W dużej mierze, wyniki te są zawyżone przez studentów i uczniów, którzy muszą czytać…

    Czyli sytuacja jest nieciekawa…

    Natomiast patrząc z drugiej strony medalu, masz olbrzymie możliwości wybicia się ponad przeciętność! Zobacz, ilu ludzi w Polsce narzeka na brak pracy, niskie dochody, kiepską sytuację gospodarczą, złe wykształcenie itd… Czy nie jest to przypadkiem ich własny wybór?

    Mniemam, że tak…

    Brian Tracy, jeden z najbardziej wpływowych liderów biznesu na świecie, twórca setek programów szkoleniowych i autor ponad 50 książek powiedział, że wystarczy czytać 1 książkę tygodniowo z danej dziedziny, aby po 2-3 latach stać się znawcą tematu, po 5 ekspertem, a po 7 ekspertem klasy światowej.

    Teraz tylko pomyśl… Prawie każdy kurs szybkiego czytania zwiększa tempo czytania o 4-5 razy, a praca własna o 5-10 razy. A więc gdy na rynku pojawia się nowe zapotrzebowanie, poświęcasz pół roku – do jednego i jesteś ekspertem! Wystarczy czytać książki i artykuły!

    To był pierwszy powód. Możesz uczyć się na błędach i sukcesach innych ludzi. Powiada się, że człowiek mądry uczy się na własnych błędach, a sprytny – na błędach cudzych. Możesz być zarówno mądry jak i sprytny! Zamiast tracić lata swojego życia i pieniądze na naukę poprzez własne błędy, wystarczy przeczytać co i jak inni zrobili!

    Wiele osób dzieli się swoim całym dorobkiem życiowym w swoich książkach. To lata doświadczeń, uporządkowanych i streszczonych a następnie spisanych i wydrukowanych na kartach papieru! Inni przelewają na papier wiedzę wykładaną na drogich szkoleniach, seminariach, konferencjach – którą wystarczy przeczytać i zastosować w praktyce.

    Oczywiście, nie namawiam do porzucenia szkoleń kosztem książek. Sam kilka razy w miesiącu uczęszczam na szkolenia. Natomiast warto jest mieć tego świadomość i od czegoś zacząć. Jeśli szkolenie za 500, 5.000 czy 50.000 jest dla Ciebie za drogie, wybierz książkę która kosztuje 20-50 złotych i merytorycznie ma podobną zawartość. Za książkami przemawia tu czynnik ekonomiczny 🙂

    A kolejnym powodem czytania książek jest zdobywanie informacji i umiejętności. Informacji – poprzez czytanie, a umiejętności – poprzez wykonywanie ćwiczeń i stosowanie wiedzy w praktyce. Podkreślam aspekt praktyki, bo samo zdobywanie wiedzy nie wystarczy… Jeśli przeczytasz książkę i odłożysz ją na półkę, bez wykonania zawartych w niej ćwiczeń, bez wcielenia chociaż jednej idei w życie – to tak, jakbyś wcale jej nie czytał.

    Książki są też źródłem nowych pomysłów. Czytając książki a następnie pozwalając nieświadomemu umysłowi na przetwarzanie danych (inkubacja – nieświadoma praca umysłu), będziesz miał znacznie więcej pomysłów niż osoby nie czytające książek. Umysł potrafi połączyć różne koncepcje i kawałki wiedzy w całość, w trakcie szukania ciekawych, kreatywnych rozwiązań. Gdy wpadnie Ci do głowy nowy pomysł, nawet nie zdasz sobie sprawy, że wiedza ta jest syntezą przeczytanych książek…

    Książki pozwalają też spojrzeć na świat z innej perspektywy. Jako że pisze je człowiek, który jak każda ludzka istota myśli w sposób indywidualny i odmienny od Ciebie, dostajesz obraz świata z innego punktu widzenia. To tak, jakbyś otrzymał mapę świata innej firmy, niż tej z której dotychczas korzystałeś.

    Książki i artykuły pozwalają na szybkie przyswajanie wiedzy. Warunkiem jest umiejętność szybkiego czytania, oraz preferowany kanał wzrokowy (abyś w pełni skorzystał). Jednak porównaj zawartość merytoryczną – ilość informacji w filmie na YouTube lub w kinie albo w nagraniu CD – do książki. Jeśli szybko czytasz, jesteś w stanie w ciągu kilku minut zdobyć tyle informacji, ile obejrzysz lub przesłuchasz z przekazu multimedialnego. Ja osobiście 100 razy wolę przeczytać treść książki, niż słuchać audiobooka. Za wyjątkiem słuchania w drodze, kiedy to nie mam możliwości czytania.

    Książki wpływają też na rozwijanie wyobraźni. Czytając tekst, umysł projektuje obrazy (często zupełnie nie zdajesz sobie z tego sprawy). A jak powiedział Albert Einstein, jeden z największych geniuszy: „Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona.”

    A więc podsumowując, za czytaniem książek (i nie tylko), przemawiają czynniki: ekonomiczne, oszczędność czasu, zdobywanie doświadczeń i wiedzy od innych, nauka na cudzych błędach i sukcesach, nowe pomysły i umiejętności, inne spojrzenie na świat, rozwój kreatywności i wyobraźni…

    Listę można ciągnąć niemal w nieskończoność, a wyobraźnia jest tu jedynym ograniczeniem! Czytając książki zwiększasz swój potencjał, wartość rynkową i prawdopodobieństwo osiągnięcia sukcesu w każdej dziedzinie życia!

    Pozdrawiam
    Marcin Kijak

    PS.: Co możesz zrobić, aby więcej czytać a jednocześnie zyskać więcej czasu?

    Oczywiście odpowiedzią jest szybkie czytanie, mapy myśli i techniki szybkiej nauki. Wtedy błyskawicznie pochłaniasz informacje, notujesz w kreatywny i ekonomiczny sposób, oraz zapamiętujesz to co chcesz zapamiętać! Dlatego warto zainwestować swój czas, a nawet pieniądze i posiąść wyżej wymienione umiejętności!